– Niech waszym programem będzie jedno: ocalić w waszych wychowankach wrażliwość dziecka! – mówił metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski podczas Ogólnopolskiej Konferencji Dyrektorów Szkół Katolickich na Jasnej Górze.
W wygłoszonym podczas konferencji wykładzie, zatytułowanym „Nowe ideologie – ekologizm i ideologia LGTB”, arcybiskup odniósł się do trzech zagadnień: ekologizmu, ideologii gender i LGBT. Rozpoczął od przypomnienia biblijnej prawdy o stworzeniu świata i człowieka. Zaznaczył, że Bóg powołał wszystko do istnienia „ex nihilo”, „z nicości”, a człowieka, będącego ukoronowaniem Jego dzieła, uczynił na swój obraz i podobieństwo. Powołując się na rozważania ks. Dariusza Kowalczyka SJ, zauważył, że ekologizm, znacząco różniący się od ekologii, skoncentrowany jest na katastrofizmie i na założeniu, że świat czeka kosmiczna katastrofa. – Ten światopogląd ma charakter nihilistyczny, megalomański, będący niedalekim od tego, by stać się totalitaryzmem (…). Za tą wizją świata kryje się materializm i ateizm. Niekiedy mamy też do czynienia z panteizmem, kultem przyrody i materii. Dodatkowo, w tej wizji człowiek odgrywa nikłą i bardzo małą rolę, czasami wręcz wrogą (…). Niewątpliwie człowiek jest tam traktowany jako zwierzę – mówił.
Arcybiskup odwołał się do Światowej Deklaracji Praw Zwierząt, która została uchwalona przez UNESCO w 1978 roku. – Nie użyto w niej tradycyjnego sformułowania „ludzie i zwierzęta”, podkreślającego wyjątkowy status człowieka, lecz mówi się w niej o „ludziach (człowieku) jako gatunku zwierzęcym” oraz o innych gatunkach zwierzęcych (…). W konsekwencji zamiast „ludzie i zwierzęta” zaczęto pisać „ludzie i inne zwierzęta” lub „zwierzęta, w tym ludzie”, podkreślając przynależność gatunku Homo sapiens do królestwa zwierząt. Joan Dunayer zawraca uwagę na to, że ważna jest również kolejność, gdyż „standardowy porządek słów oznajmia, że ludzie są najważniejsi” – powiedział metropolita i odniósł się do artykułu „Gatunkowizm i język” J. Dunayer, która pisze: „Powszechna praktyka językowa promuje fałszywą dychotomię pomiędzy ludźmi i pozaludźmi , gdyż: mowa codzienna zaprzecza podobieństwu pomiędzy ludźmi a pozaludźmi. My nie jesteśmy zwierzętami, naczelnymi ani małpami. Jesteśmy jednym z milionów gatunków zwierząt, a ogłaszamy się jedynym. Ta sama gatunkowa pycha, która poprowadziła seksistowskich mężczyzn do zarezerwowania słowa «ludzkość» (mankind) dla mężczyzn, poprowadziła ludzi do językowego odmówienia sobie członkostwa w grupie «zwierząt»”. Arcybiskup zacytował fragment artykułu Barbary Grabowskiej, która zauważyła, że zmiana języka, jakim współcześnie mówi się o zwierzętach jest odzwierciedleniem przemiany, jaka zachodzi na polu relacji między zwierzęciem a człowiekiem, że jesteśmy praktycznie na tym samym poziomie. Badaczka zwróciła uwagę, że dziś mówi się o „szkoleniu psów” zamiast o tresurze, adopcji zamiast „przygarnięciu”, „opiekunie” zamiast właścicielu. – To wszystko sprawia, że mamy dojść do przekonania, że nie ma transcendencji. Nie ma Boga Stwórcy, który stworzył świat według pewnej hierarchii bytów, nie ma człowieka, który jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga i ma czynić świat sobie poddanym (…). Jesteśmy stworzeni na Boży obraz i podobieństwo przede wszystkim dlatego, że możemy kochać i to bezinteresownie – na wzór miłości Jezusa Chrystusa – przekonywał i dodał, że świat dany człowiekowi od Boga musi być dla niego zadaniem, a każda jednostka powinna odpowiedzialnie stać na straży jego dobra i rozwoju.
Kończąc rozważania nad ekologizmem, metropolita przytoczył słowa papieża Franciszka, który w Orędziu na 53. Światowy Dzień Pokoju apelował o „nawrócenie ekologiczne”, mające prowadzić do „nowego spojrzenia na życie, biorąc pod uwagę szczodrość Stwórcy, który dał nam Ziemię i który wzywa nas do radosnej wstrzemięźliwości dzielenia się”. – Trzeba na to nawrócenie patrzeć w sposób integralny, to znaczy uzdrowić relacje z siostrami i braćmi, innymi istotami żywymi, z całym stworzeniem i Stwórcą, który jest źródłem wszelkiego życia. Wszystko to należy uczynić w perspektywie chrystologicznej. Dla chrześcijanina wymaga to „rozwijania wszystkich konsekwencji swego spotkania z Jezusem w relacjach z otaczającym go światem” – pisze papież Franciszek. – Taka musi być nasza wrażliwość w patrzeniu na świat – podkreślił metropolita.
W drugiej części konferencji arcybiskup zwrócił uwagę, że w centrum antropologii chrześcijańskiej znajduje się Chrystus, który jest kluczem do zrozumienia człowieka i człowieczeństwa. – Jeśli chcemy poznać prawdę o człowieku, to musimy otworzyć się na Chrystusa – zaznaczył i przypomniał, że użyte przez niego sformułowanie „tęczowa zaraza” pojawiło się kontekstualnie w nawiązaniu do utworu Ziutka Szczepańskiego: „Czekamy ciebie, czerwona zarazo,/byś wybawiła nas od czarnej śmierci, /byś nam, kraj przedtem rozdarłszy na ćwierci, /była zbawieniem witanym z odrazą”. – Jeszcze jedna uwaga. Proszę sobie przypomnieć, że niedawno mówiono nam w różnych artykułach pseudonaukowych, że homoseksualność jest niektórym ludziom wrodzona i że trzeba się nad nimi pochylić ze zrozumieniem, wręcz ze współczuciem. To jest już etap miniony – dziś mówi się, że płeć ma charakter kulturowy i zależy od wyboru poszczególnego człowieka – zauważył metropolita i dodał, że kryje się za tym negacja małżeństwa jako relacji między kobietą a mężczyzną, a także negacja rodziny.
– Wracając do sformułowania „tęczowa zaraza”, mało kto wie, że kiedy w 1864 roku ukazał się XV tom „Encyklopedii powszechnej”, pojawiło się tam hasło „komunizm” – kontynuował arcybiskup. – Fryderyk Henryk Lewestam, twórca tego hasła, pisał tak: „Komunizm rzeczywiście uważany za chorobę społeczną, przecież wyznajemy, że choroba ta jest jedną z najważniejszych oznak czasu i że w niej leży zarodek do bliskiego może przekształcenia historii”. Z takiego stwierdzenia wynikają bardzo określone role antykomunisty! Jest to rola lekarza, który diagnozując ściśle objawy choroby, bada jej etiologię, szuka środków zapobiegawczych, a w końcu leczniczych przeciwko niej. Ideologia gender i LGBT ma swoje źródła w filozofii Marksa i Engelsa. Mamy do czynienia z neomarksizmem, który w nowy sposób chce zawładnąć światem – przekonywał.
Metropolita nawiązał również do hasła aktywistów LGBT: „ludzie – nie ideologia”. – Ja nikogo nie obrażałem. Mówiłem o zgubności ideologii, prowadzącej do tragedii porównywalnych z czarną śmiercią czy czerwoną zarazą jeżeli przyjmiemy tę nową, neomarksistowską ideologię – zaznaczył i zacytował fragment „Zapisków więziennych” kard. Stefana Wyszyńskiego, który na wiadomość o śmierci Bolesława Bieruta pomodlił się za niego i odprawił w jego intencji Mszę św. – My nie walczymy z ludźmi. Żaden chrześcijanin nie potępia drugiego człowieka. To jest zupełnie inne rozumienie tolerancji niż to, co próbuje nam się wtłoczyć – mówił. – Dziś tolerancja znaczy: każdy ma prawo czynić co chce, a ja, gdybym nazwał to, co czyni drugi jako „zło”, już go piętnuję, dyskryminuję i tym samym narażam się na konieczne potępienie ze strony wszystkich. Umieć nazwać zło, nie bać się nazwać zła „złem” – tego wymaga od nas Chrystus – przekonywał.
Arcybiskup nawiązał do konieczności zrozumienia pojęcia „ideologia”. – Ideologia to pewna teoria wymyślona przez człowieka, częstokroć wbrew faktom, po to, aby zawładnąć umysłami ludzi i móc posługiwać się przemocą w imię jedynej słusznej prawdy. To nie ma nic wspólnego z teorią, która jest poszukiwaniem prawdy obiektywnej za pomocną określonych narzędzi badawczych – zaznaczył metropolita i podał przykład redaktora Piotra Jedlińskiego, który pod wpływem opinii społecznej zrezygnował z funkcji prezesa Radia Nowy Świat, za to, że nazywał aktywistę Michała Sz. „mężczyzną”. Nawiązał również do profanacji figury Chrystusa Zbawiciela przed kościołem na Krakowskim Przedmieściu, a także profanacji krzyża na Giewoncie. – Nie ma dla nich żadnych świętości. Oni mają jedynie rację, i w jej imię chcą zmienić świat. Mówimy o tęczowej rewolucji. Biblijna tęcza jest znakiem przymierza Boga z ludźmi od czasów Noego. Ta tęcza ma siedem kolorów. Znak LGBT ma sześć. To nie jest tęcza, ale jej karykatura. Tak jak swastyka jest karykaturą krzyża. To trzeba prostować. Jesteśmy za przymierzem między Bogiem a ludźmi – mówił. – Nie można dopuścić do tego, by to, co się teraz dzieje, było nazywane jako „nic”. To jest bardzo ważne, bo dotyka czegoś, co jest święte, a niekiedy wprost poświęcone, czyli ofiarowane samemu Bogu. Najgorsza byłaby tu nasza obojętność i lekceważenie, a w konsekwencji także bierność – zaznaczył i wyjaśnił, że kluczem postępowania jest nauczanie Jezusa i powrót do bycia Bożym dzieckiem. – Niech waszym programem będzie jedno: ocalić w waszych wychowankach wrażliwość dziecka! – prosił na zakończenie.