Ks. Paweł Kubani, proboszcz parafii św. Brata Alberta w Krakowie przewodniczył dziś Mszy świętej porannej w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. W liturgiczne wspomnienie Brata Alberta wiernym w modlitwie towarzyszyły relikwie Patrona dnia.
W homilii ks. Kubani przypomniał, że trwamy w oktawie uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. – Nasze przeżywanie tych dni jest osnute wokół największej miłości, jaką Bóg mógł nam okazać, oddając za nas życie i zostając z nami w małym kawałku Chleba. Obnosimy w procesjach ten święty Chleb, choć ten świat i ludzie oddaleni od Boga czasem w ogóle tego nie rozumieją. A my się czasem dziwimy jak oni tak mogą, że nie uklękną, czapki nie uchylą, głowę odwracają w drugą stronę… Nic w tym dziwnego – zauważył i dodał, że trzeba bowiem doświadczyć tej miłości w swoim sercu i nią wypełnić każdą pustkę, a wtedy dopiero przychodzi czas na właściwą reakcję.
Kapłan opowiedział o swoim niecodziennym przeżyciu sprzed kilku lat: – Niezwykłą procesję Bożego Ciała dane mi było kiedyś przeżyć raz w życiu i zapamiętać ją do końca dni. W jedną z niedziel mogłem w ornacie i w stroju liturgicznym iść ulicami Moskwy, miasta znanego choćby z tego, że tak wielu ludzi było tam katowanych za wiarę choćby na Łubiance czy w innych miejscach. Po rewolucji październikowej, bolszewickiej po raz pierwszy wtedy pozwolono katolikom wyjść z katedry na ulicy Moskwy i nieść Jezusa, choć nikt nie klękał i ludzie patrzyli ze zdziwieniem. On jednak szedł jak Eliasz z dzisiejszego czytania, który płaszczem dotykał w imię Boga wód Jordanu i się rozstąpiły – mówił.
Kapłan podkreślił, że miłość Jezusa do człowieka dotykała i dotyka ludzi, jeśli tylko zechcą przyjść i się na nią otworzyć.
Ks. Kubani zauważył, że „dziś wspominamy w liturgii człowieka, który poprzez pewien okres swojego życia był daleko, przeżywał kryzys, szukał po omacku, choć był duszą artysty”. – Człowiek, któremu słowo „miłosierdzie” było tak bardzo bliskie, że nim na co dzień żył. Pewnie nie spotkał św. Siostry Faustyny, bo daty ich życia są różne… To święty brat Albert, świecki apostoł Trzeciego Zakonu Świętego Franciszka i Brat naszego Boga, jak go nazwał Karol Wojtyła, św. Jan Paweł II w swoim poemacie. Do jego postawy miłosiernej działalności pasują jak ulał słowa z dzisiejszej Ewangelii: „Nie róbcie niczego na pokaz, aby was ludzie chwalili, ale czyńcie miłosierdzie tak, by widział was Bóg. Bez rozgłosu, wrzawy i pochwał”. Można z łatwością powiedzieć, iż św. Brat Albert zrozumiał ewangeliczne przesłanie Jezusa zanim jeszcze sam Pan Jezus przez św. Siostrę Faustynę przypomniał ludzkości o największym przymiocie Boga. Można z łatwością powiedzieć iż nic nadzwyczajnego nie robił, ale każda kromka chleba podana najuboższym przez Biedaczynę z Krakowa miała wielką wartość, wartość miłosiernej miłości Boga. Pozostaje nam więc uczyć się od św. Faustyny jak głosić Boże miłosierdzie, a od św. Brata Alberta jak je czynić w praktyce – podkreślał kaznodzieja.
Jezus w dzisiejszym słowie przypomina, że można czynić dobro – kontynuował ks. Kubani. – Można być wspaniałym filantropem, można ukoić wiele bólu i otrzeć nie jedną łzę, ale to wszystko choć piękne może zostać nagrodzone już tu, bo ludzie pochwalą, zauważą, oceniają i docenią. I wtedy Pan Jezus przypomina nam: „Odebrali już swoją nagrodę…”. Ktoś o takiej sytuacji powiedział bardzo prosto: „po prostu, dwa razy nie płacą”. Zasada jest prosta: czyniąc miłosierdzie czyńmy je tak jak mówił Jezus: „Pokaż to ojcu twemu, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”. Tak czynił św. Brat Albert. Telewizja nie zrobiła o nim audycji. Nie nagrano reklamy jego dzieła. Nie zorganizowano akcji zbierania cennych przedmiotów, a dziś o nim, po tylu latach tak wielu mówi. Naśladuje go i z jego przykładu czerpie natchnienie do miłosiernych dzieł. To jest, po prostu, świętość.
Kończąc homilię kaznodzieja zaapelował: – Prośmy dziś, w ten piękny poranek, przeżywając Eucharystię, byśmy umieli połączyć w sobie te dwa przymioty: teorię i praktykę, można tak w skrócie powiedzieć. A wtedy na pewno będziemy kroczyć ewangeliczną drogą, którą wskazuje Pan Jezus. Zadanie to szczególnie dzisiaj powinny odczytać i odczytują wszystkie parafie w Polsce, które noszą wezwanie św. Brata Alberta, a jest ich w Polsce ponad 80. Św. Brat Albert używa pięknych słów, by nas zmobilizować. „Powinno się być dobrym jak chleb” – mówił. Powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się gdy jest głodny. Patrzę na Jezusa w Eucharystii. Czyż Jego miłość mogłaby obmyśleć jeszcze coś piękniejszego? Skoro jest chlebem i my bądźmy chlebem. Skąpy jest ten, kto nie jest jak On. Dawajmy siebie samych.