„Zgromadzeni na świętej wieczerzy”, to temat tegorocznych konferencji dla pielgrzymów 41. Krakowskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę. Przez kolejne dni pielgrzymowania będzie je głosił ks. Adam Garlacz, wieloletni przewodnik grup krakowskich, skawińskiej oraz wadowickiej, obecnie proboszcz parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego w Opatkowicach. Zapraszamy od 4-11 sierpnia br. na kanał You Tube Archidiecezji Krakowskiej oraz Spotify od godz. 7.57.
Dzisiejszą konferencję rozpocznijmy fragmentem z Księgi Jeremiasza: „Idź i głoś publicznie w Jerozolimie: To mówi Pan: Pamiętam wierność twej młodości, miłość twego narzeczeństwa, kiedy chodziłaś za Mną na pustyni, w ziemi, której nikt nie obsiewa”. (Jr 2, 2) Jakże trudny jest ten tekst do zrozumienia w kontekście tego wszystkiego, co wydarzyło się na pustyni. Izraelici przecież się mocno buntowali i wcale ich miłość nie była zawsze wierna. Choć ludzka słabość często zwyciężała, to Naród Wybrany jednak zawsze trwał przy Panu. Pamiętamy wszyscy doskonale tę historię.
Przykładem niewierności był chociażby bunt przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi przed zesłaniem manny. Posłuchajmy tekstu: „Następnie wyruszyli z Elim. Przybyło zaś całe zgromadzenie Izraelitów na pustynię Sin, położoną między Elim a Synajem, piętnastego dnia drugiego miesiąca od ich wyjścia z ziemi egipskiej. I zaczęło szemrać na pustyni całe zgromadzenie Izraelitów przeciw Mojżeszowi i przeciw Aaronowi. Izraelici mówili im: «Obyśmy pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdzieśmy zasiadali przed garnkami mięsa i jadali chleb do sytości! Wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby głodem umorzyć całą tę rzeszę». Pan powiedział wówczas do Mojżesza: «Oto ześlę wam chleb z nieba, na kształt deszczu. I będzie wychodził lud, i każdego dnia będzie zbierał według potrzeby dziennej. Chcę ich także doświadczyć, czy pójdą za moimi rozkazami czy też nie. Lecz w dniu szóstym zrobią zapas tego, co przyniosą, a będzie to podwójna ilość tego, co będą zbierać codziennie». Mojżesz i Aaron powiedzieli do społeczności Izraelitów: «Tego wieczora ujrzycie, że to Pan wyprowadził was z ziemi egipskiej. A rano ujrzycie chwałę Pana, gdyż usłyszał On, że szemrzecie przeciw Panu. Czymże my jesteśmy, że szemrzecie przeciw nam?» Mojżesz powiedział: «Wieczorem Pan da wam mięso do jedzenia, a rano chleb do sytości, bo słyszał Pan szemranie wasze przeciw Niemu. Czymże bowiem my jesteśmy? Nie szemraliście przeciwko nam, ale przeciw Panu!» Rzeczywiście wieczorem przyleciały przepiórki i pokryły obóz, a nazajutrz rano warstwa rosy leżała dokoła obozu. Gdy się warstwa rosy uniosła ku górze, wówczas na pustyni leżało coś drobnego, ziarnistego, niby szron na ziemi. Na widok tego Izraelici pytali się wzajemnie: «Co to jest?» – gdyż nie wiedzieli, co to było. Wtedy powiedział do nich Mojżesz: «To jest chleb, który daje wam Pan na pokarm. To zaś nakazał wam Pan: Każdy z was zbierze dla siebie według swej potrzeby, omer na głowę. Każdy z was przyniesie według liczby osób, które należą do jego namiotu». Izraelici uczynili tak i zebrali jedni dużo, drudzy mało. Gdy mierzyli swój zbiór omerem, to ten, który zebrał wiele, nie miał nic zbywającego, kto zaś za mało zebrał, nie miał żadnego braku – każdy zebrał według swych potrzeb. Dom Izraela nadał temu [pokarmowi] nazwę manna. Była ona biała jak ziarno kolendra i miała smak placka z miodem. Izraelici jedli mannę przez czterdzieści lat, aż przybyli do ziemi zamieszkałej. Jedli mannę, aż przybyli do granic ziemi Kanaan”. (Wj 16, 1-8. 13-18. 31. 35) Pomimo buntu ludu, Jahwe nie oddala swego narodu. To tak, jakby chciał na nowo ich przekonać do siebie. Ponownie chciał zapewnić Izraelitów, iż jest ich Bogiem. Dlatego daje im pokarm, który ma zapewnić im byt, aby byli świadomi, iż Stwórca ich nie porzucił. Zwróćmy uwagę na pytanie, jakie Izraelici postawili z dużym zdziwieniem widząc ten pokarm: „Co to jest?” (Wj 16, 15) Po hebrajsku zwrot ten brzmi: man-hu, co jest ludową etymologią wyrazu manna.
Czym była manna? Niektórzy mówią, że „chodzi tu po pojawiającą się niekiedy żywiczną wydzielinę krzewów tamaryszka. To nie jest takie pewne, gdyż tamaryszkową mannę można długo przechowywać, zaś Pismo notuje, że tamta biblijna manna rychło ulegała zepsuciu, jeśli chciało się czynić zapasy”.[1] Księga Wyjścia podaje na pewno, że „była ona biała jak ziarno kolendry i miała smak placka z miodem”. (Wj 16, 31)
W całej historii o mannie powinien uderzać nas fakt, że pokarmu było tyle, ile potrzeba było dla każdego. Ani za dużo, ani za mało: „Izraelici (…) zebrali jedni dużo, drudzy mało. Gdy mierzyli swój zbiór omerem, to ten, który zebrał wiele, nie miał nic zbywającego, kto zaś za mało zebrał, nie miał żadnego braku – każdy zebrał według swych potrzeb”. (Wj 16, 17n) Bóg sam wie, ile człowiek potrzebuje pokarmu, aby mógł on go nasycić. Manna stała się dla Izraelitów siłą potrzebną podczas wędrówki do Ziemi Obiecanej. Bóg dał tyle ile potrzeba. Lud miał Mu tylko zaufać. Jeżeli ktoś zebrał mannę ponad wyznaczoną miarę był ukarany. Pokarm bowiem zalegały wówczas robaki: „Następnie Mojżesz powiedział do nich: «Niechaj nikt nie pozostawia nic z tego do następnego rana». Niektórzy nie posłuchali Mojżesza i pozostawili trochę na następne rano. Jednak tworzyły się robaki i nastąpiło gnicie. I rozgniewał się na nich Mojżesz. Zbierali to każdego rana, każdy według swych potrzeb. Lecz gdy słońce goręcej przygrzewało, topniało”. (Wj 16, 19-21)
Manna stała się zapowiedzią Eucharystii. Jest ona pokarmem, który karmi. Jest dany po to, aby był dla nas siłą na drodze do Nieba – Ziemi Obiecanej. O tym, że Eucharystia była pokarmem dającym duchowe życie świadczą chociażby liczne zapiski księży – więźniów obozów w Oświęcimiu i Dachau. Jeden z nich, ks. Konrad Szewda, tak pisze o swoim pobycie w tych obozach: „Ludzie w obozach koncentracyjnych szukali Boga i drogi do Niego. Odnajdywali Go szczególnie wśród katuszy, kiedy pomoc drugich była zakazana. W chwilach tortur i załamań duchowych jedynym ratunkiem dla wierzących była modlitwa. Stała się dźwignią moralną podtrzymującą na duchu, ukrytym źródłem, z którego czerpali siłę. Chwilami nadającymi się do skupienia były poranne apele, nie te przedłużające się, ale zwykłe. Wówczas myśl wybiegała w inny świat, przenosiła wyobraźnię do Ogrójca, gdzie Chrystus krwią się pocił, a następnie szedł drogą krzyżową popychany, bity, kopany. Czyżby cierpienia uwięzionych nie miały nic wspólnego z Chrystusowymi? Łączyły się w najtajniejszych głębiach z Jego boleściami. Umęczonym, zbolałym niewolnikom ujawnił się Bóg w majestacie swoich cierpień. Jak gdyby dały się słyszeć słowa: Jestem z wami. Ufajcie, Jam zwyciężył świat!
W ludziach o głębszym profilu duchowym rodził się głód Chleba Eucharystycznego. Jako kapłan zastanawiałem się, jak to pragnienie zaspokoić, skąd zdobyć hostie i wino, gdzie w takich warunkach odprawić Mszę świętą. Nadarzyła się stosowna okazja. Jesienią 1941 roku pracowałem w zewnętrznym komandzie Buna-Werke. Ksiądz proboszcz Skarbek z Oświęcimia przez cywilów dostarczał hostie, wino; przesłał także maleńki kielich z trzech części. Przenosiłem hostie za podszewką rękawa, wino w płaskiej buteleczce w bucie. Ileż westchnień do Boga, aby w bramie nie było rewizji. Pewnego razu ukryłem utensilia (paramenty liturgiczne – przyp. aut.) w skrzynce sanitarnej. Struchlałem, jakby oblał mnie strumień lodowatej wody, kiedy wartownik zarządził rewizję. W wieczornej pomroce rzuciłem skrzynkę za stertą cegieł. Esesman przeszukał kieszenie, obmacał dokładnie, lecz niczego nie znalazł. Ocalałem”.[2] Dla więźniów Boży Chleb stał się duchowym pokarmem przetrwania cierpienia. Czy Eucharystia jest dla mnie pokarmem, który daje duchową siłę, szczególnie w chwilach niepewności? Czy karmię się nim w chwilach radości i poczucia szczęścia, uwielbiając Pana za dar Jego łaski?
Bóg spełnia ludzkie pragnienia. Dla Izraelitów manna była pokarmem fizycznym, aby przetrwać. Zlitował się Pan nad swym ludem. „Bóg zrozumiał tamtych z pustyni opodal Synaju. Nie wyrzekł ani jednego słowa zawodu i pogardy, nie uczynił ani jednego gestu, już nie gniewu, ale nawet zniecierpliwienia. Wiedział: źle im, a przecież nie odchodzą. Mówią o niewoli, że była syta i bezpieczna, a przecież trwają w głodzie. W narzekaniu zresztą także. I w buncie. Wiedział: nie starczy sił, by dojść. Zwyczajnie. I nie żądał, aby głodni śpiewali chwałę albo wyznawali ci, którym pragnienie spiekło wargi, a step wydał się pusty”.[3]
Eucharystia jest dla nas pokarmem, który daje siłę, aby móc zwyciężać z tym, co w nas słabe: z naszymi cierpieniami i trudnościami dnia codziennego. Eucharystia jest pokarmem, abyśmy nie stracili siły do dawania dobra. Eucharystia jest nade wszystko pokarmem, abyśmy z jeszcze większą miłością i wiarą oddawali Bogu chwałę tu na ziemi, a kiedyś w wieczności. Takiego pokarmu nam potrzeba i Pan o tym doskonale wie. Bez niego jesteśmy zbyt słabi, aby osiągnąć cokolwiek. Dlatego w Starym Testamencie zapowiedział święty pokarm, a dziś każdy z nas może go przyjmować przystępując do Stołu Pańskiego.
Prośmy Matkę Najświętszą, abyśmy nigdy nie zmarnowali pokarmu, który Pan nam zostawił i ufajmy, że ten Pokarm nam wystarczy i nigdy go nie braknie, jak nie brakło manny Izraelitom.
Maryjo, karmiłaś się Słowem Boga. Będąc blisko Niego czułaś fizycznie Jego obecność. Ta bliskość dała ci siłę do przetrwania i przyjmowania z pokorą wszystkiego, co Pan Ci przygotował. Spraw, abyśmy nigdy nie cierpieli z powodu braku świętego Pokarmu, którym jest Ciało Twego Syna. Niech stanie się i dla nas siłą na drodze do spotkania z Nim w niebieskim Jeruzalem.