STRONA GŁÓWNA / AKTUALNOŚCI / KARD. MÜLLER: BISKUP MUSI MIEĆ ODWAGĘ

Kard. Müller: Biskup musi mieć odwagę

– Słyszałem, że w Polsce z powodu antypropagandy niektórzy księża przeżywają wiele trudności, a młodzi mężczyźni boją się wstępować do seminarium. Dlatego kiedy nadchodzi wilk, pasterz nie może uciekać, ale musi być odważny, tak jak abp Jędraszewski – który już dawno powinien zostać kreowany kardynałem, bo takich odważnych pasterzy należy wyróżniać. - powiedział kard. Gerhard Müller, prefekt Kongregacji Nauki Wiary w latach 2012-2017 w rozmowie w Naszym Dzienniku. Publikujemy całość wywiadu.




Rozmowa z ks. kard. Gerhardem Müllerem, prefektem Kongregacji Nauki Wiary w latach 2012-2017.

Metropolita krakowski ks. abp Marek Jędraszewski w jednej ze swych homilii przestrzegł przed ideologią LGBT, mówiąc o zagrażającej Polsce „tęczowej zarazie”. Środowiska lewicowe rozpętały agresywną kampanię skierowaną przeciw księdzu arcybiskupowi, z wołaniem o jego dymisję. Jak Ksiądz Kardynał postrzega ten atak na jednego z pasterzy Kościoła w Polsce?

– Osoby LGBT nie mają argumentów i dlatego reagują w ten sposób. Żądanie ustąpienia arcybiskupa jest niesłychanym atakiem na wolność religii, gdyż biskup jest ustanowiony przez Chrystusa i nikt nie może go zdjąć z urzędu czy zmusić do ustąpienia. Stoję w stu procentach po stronie ks. abp. Marka Jędraszewskiego, cały Kościół stoi po jego stronie.Kościół katolicki jest jedyną wspólnotą wierzących, która uznaje w pełni godność każdego człowieka, niezależnie od jego osobistej sytuacji. Natomiast ruchowi LGBT nie chodzi o godność tych osób, ale o instrumentalizację ich do celów ideologii wrogiej człowiekowi. Przecież w czasach narodowego socjalizmu w Niemczech czy komunizmu wrogie Kościołowi nagonki kosztowały życie wielu księży, a wielu świeckich trafiało do więzień. Dlatego nie potrzebujemy pouczeń, czym jest godność człowieka, wolność, demokracja. Na tym polu Kościół katolicki, także w Polsce, odniósł największe zasługi na przestrzeni historii, które są wzorem dla całej ludzkości.

W porównaniu z poprzednimi latami obecnie w Polsce ogromnie zwiększyła się aktywność środowisk LGBT, choćby przez organizowanie tzw. marszów równości. Do tego w niektórych samorządach pojawiły się inicjatywy, które mają wspierać lesbijki, gejów, biseksualistów i transseksualistów. Czy to wpisuje się w jakiś ogólnoświatowy ideologiczny plan, na którego celowniku znalazła się teraz katolicka Polska?

– Środowiska lewicowe zaprzeczają, że istnieje ideologia LGBT… Jednak również komuniści twierdzili, że komunizm nie jest ideologią, że opiera się na nauce… Wiemy z nauk empirycznych i z Objawienia, że człowiek istnieje jako mężczyzna i kobieta. To jest prawda, którą podważa ideologia LGBT. Gdy są mężczyźni i kobiety, są również narody, także Naród Polski, z własną tożsamością, językiem, kulturą, historią. To nie LGBT stworzyło Polskę i nie LGBT może sprawić, że ona będzie nadal trwać. LGBT nie może również ocalić ludzkości! Dlatego że ta ideologia jest atakiem na rodzinę, społeczeństwo i państwo.W skali światowej propaganda tej fałszywej ideologii przybrała teraz na sile. Ale w latach 20. ubiegłego wieku myślano, że to komunizm zadomowi się na dobre na całym świecie. Potem, że w Europie zadomowi się faszyzm. Tymczasem prawdziwe zwycięstwo to nie kwestia głośnego krzyku propagandzistów, tylko kwestia prawdy. Dlatego że realną i prawdziwą postawą dla wszystkich jest troska o dobrą przyszłość człowieka, rodziny, narodu, ludzkości. Tego nie zapewni ruch LGBT.

Jednocześnie należy tu zauważyć, że, niestety, za pomocą wielkich nakładów pieniężnych urządza się światową propagandę tej ideologii. Jednak ludziom, którzy inwestują w nią wielkie pieniądze, nie chodzi o promowanie ludzkości, ale bardziej o jej zniszczenie poprzez kształtowanie wypaczonego, genderowego wizerunku człowieka. To się zakończy taką samą katastrofą jak komunizm, który doprowadził do moralnej destrukcji całego społeczeństwa, czego skutki odczuwamy aż do dziś.

Wraz z aktywacją środowisk LGBT pojawiło się bardzo przykre dla Polaków zjawisko profanowania świętości. Reakcją na nazwanie homoseksualizmu grzechem stało się np. wpisywanie w aureolę wizerunku Matki Bożej Jasnogórskiej symbolu tęczy i obnoszenie się z nim na tzw. marszach równości. Czy taka bolesna agresja wobec naszej wiary jest próbą zaklejenia ust Kościołowi, aby zła nie nazywał złem?

– Praktykowanie homoseksualizmu jest grzechem ciężkim, który wyklucza ze wspólnoty z Bogiem. Wiemy to z Pisma Świętego, ze Słowa Bożego, które jest dla nas decydujące. Podczas rewolucji francuskiej zostało zabronione dekretem mówienie o grzechu pierworodnym, gdyż nie miano żadnych argumentów, ani naukowych, ani metafizycznych, ani teologicznych. Wówczas też oczerniano przedstawicieli wiary katolickiej.

Dziś obserwujemy podobne zjawiska. To, co środowiska LGBT robią z wizerunkiem Maryi Jasnogórskiej, czy to, jak znieważają procesję z Najświętszym Sakramentem, przypomina francuskich jakobinów. Pamiętamy, co oni wyczyniali w paryskiej katedrze Notre Dame: prostytutki tańczące na ołtarzu, ustawienie tam tzw. bogini rozumu itd. Wiemy, czym się to skończyło. Jeśli to naśladownictwo będzie postępowało, doprowadzi do terroru takiego jak wówczas. Podczas rewolucji francuskiej setki tysięcy osób zostało niesłusznie skazanych na śmierć przez trybunał rewolucyjny, który dyktował ludziom, co mają myśleć. Dlatego każdym antyludzkim ideologiom musimy się sprzeciwiać słowem i czynem aż po męczeństwo. Nie godzimy się na to, by ktokolwiek bronił nam wierzyć w Boga. Mogą grozić, że nas zabiją, ale my i tak pozostaniemy przy naszej wierze i będziemy ją otwarcie wyznawać. Bo kto się przyznaje do Jezusa Chrystusa, który jest Panem, zostanie zbawiony.

Taka postawa jednoznacznej wierności Bogu i nauczaniu Kościoła jest naszą największą siłą. Niestety, niektórzy przedstawiciele np. Kościoła w Niemczech zapowiedzieli na wrzesień br. początek „drogi synodalnej”, w czasie której przedmiotem rozważań ma być m.in. jakaś „rewizja nauczania moralnego Kościoła”, także w ocenie homoseksualizmu. Czy to nie jest balansowanie na granicy schizmy?

– Ten proces zwany „drogą synodalną” jest oszustwem, gdyż synody zwoływane są w Kościele w celu wyznania wiary katolickiej oraz po to, aby ochronić nas przed herezjami. Pierwszy wielki synod, który odbył się w Nicei, stwierdził wbrew Ariuszowi, że Chrystus jest w istocie Synem Bożym, a nie stworzeniem. Tak też inne synody broniły wiary katolickiej, a nie fałszowały ją. Był co prawda jeden zbójecki synod w Efezie, który wypaczył wiarę katolicką i stąd przeszedł do historii właśnie jako zbójecki.

„Rewizja nauczania moralnego Kościoła”? Przecież nie można zarzucać Bogu, że przykazania są zbyt surowe. Przykazania Boże są nam dane dla zbawienia, opieramy się na nich. Nikt nie ma prawa kwestionować także szóstego przykazania, które również pochodzi od Boga.

Trzeba przypominać biskupom, że w czasie święceń wyznali wiarę katolicką i przyrzekli wyznawać ją tak jak apostołowie, aż po męczeństwo, bez jakiegoś „jeśli” i bez jakiegoś „ale”. Były już takie ruchy jak francuski Salon Abbés biskupów paryskich, którzy „flirtowali” z oświeceniem, rewolucją francuską, materializmem, a i tak skończyli na szafocie.

W Niemczech należy uczynić wszystko, aby ludzie byli przekonani o wierze, aby przystępowali do sakramentów, aby spowiadali się, wyznawali swoje grzechy kapłanowi, ażeby mogli otrzymać rozgrzeszenie, aby w każdą niedzielę uczestniczyli w Eucharystii, która jest uobecnieniem ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. A nie wprowadzać fałszywe nauki do Kościoła.

Papież Franciszek napisał list do niemieckich biskupów, ostrzegając ich przed tą złą drogą. Są biskupi niemieccy, którzy mają odwagę występować przeciwko temu procesowi wypaczonej drogi synodalnej, ale naturalnie są niszczeni w mediach. Jednakże każdy biskup musi mieć odwagę głosić Słowo Boże, niezależnie od tego, czy się ono światu podoba, czy nie, oraz głosić przykazania Boże, które prowadzą lud Boży do zbawienia. Kto postępuje wbrew przykazaniu Bożemu, ten kończy w nieszczęściu. Kiedy ktoś bierze narkotyki, nie mogę mu powiedzieć: trochę można wziąć. Nie, to jest od początku nieszczęście. Nie ma „trochę” cudzołóstwa, bo „trochę” cudzołóstwa jest cudzołóstwem, a wierność małżeńska jest wiernością małżeńską bez wyjątków. Każde współżycie pozamałżeńskie jest grzechem ciężkim i nikt nie może tego zmienić. Prawda Boża pozostaje prawdą Bożą, a Kościół jest jej głosicielem. Człowiek nie ma tu nic do powiedzenia.

Po zapowiedziach tzw. drogi synodalnej odnosi się wrażenie, jakoby prawda, doktryna była kwestią pewnych ustaleń, kompromisów, głosowań, a nie kwestią odczytania prawdy. To efekt dyktatury relatywizmu?

– Jeśli nie ma prawdy, wtedy pojawia się jakaś dyktatura, Stalin, Hitler czy partia, która dyktuje nam, co jest prawdą. Ale to są tylko ludzie, skąd mają wiedzieć, co jest prawdą, a co nie? Wiara katolicka opiera się na objawieniu Prawdy Bożej. Kto tego nie przyjmuje, nie jest katolikiem. Powinien otwarcie przyznać, że stał się niewierzącym, a nie wykorzystywać np. urząd biskupi – który został mu powierzony pod warunkiem wiary – w celu fałszowania naszej wiary, zdejmowania krzyża i chowania go, aby stać się społeczeństwem podobnym do partii politycznej. Prawda nas wyzwoli. Tylko Pismo Święte, Tradycja i nauczanie Kościoła są podstawą i punktami odniesienia wiary katolickiej. I nie ma żadnej zmiany paradygmatu. Jedyna zmiana paradygmatu miała miejsce od kłamstwa do prawdy, od grzechu pierworodnego do łaski Chrystusowej. Chrystus jest jedynym paradygmatem, któremu się podporządkowujemy.

Zatem jeżeli nawet określone gremium przegłosuje doktrynę zezwalającą np. na udzielanie Komunii św. protestanckiemu współmałżonkowi katolika, to w świetle obiektywnej prawdy nic się nie zmienia w negatywnej ocenie tego?

– Kto miałby autorytet, aby to uczynić? Kiedy biskupi mówią: uzgadniamy to z grupą katolickich działaczy świeckich i czynimy z tego normę, to nie mają do tego prawa. Nie mają do tego autorytetu. Wtedy wierni nie muszą być posłuszni heretyckim biskupom i to biskup pozostaje w schizmie. Na przestrzeni dwóch tysięcy lat wielu biskupów odstąpiło od wiary, stało się heretykami. Były też heretyckie synody. Żaden ksiądz nie jest zobowiązany do posłuszeństwa biskupowi, który nakazuje mu udzielanie Komunii św. osobie niebędącej katolikiem. Ponieważ taki biskup traci prawo do odbierania posłuszeństwa od kapłanów.

Tak samo było w przypadku funkcjonariuszy SS, rozkaz przełożonych nie zwalniał ich z powinności podejmowania decyzji zgodnie z własnym sumieniem. We wcześniejszych czasach, po 1875 roku, niemieccy biskupi napisali w liście do Bismarcka, że Kościół katolicki nie może być za wszelką cenę posłuszny swoim przełożonym. W obozach koncentracyjnych mordowano ludzi w imię posłuszeństwa rozkazom przełożonych. Teraz ta nazistowska zasada ma być wprowadzona do Kościoła katolickiego? To jest niepojęte. W wierze jesteśmy zobowiązani do posłuszeństwa tylko Bogu, a przełożonym w Kościele tylko o tyle, o ile wyrażają oni wiarę katolicką. I oni nie mogą stwierdzić: to, co mówimy, jest katolickie, ponieważ każdy katolik jest w stanie sprawdzić, czy to, co mówią, zgadza się z Pismem Świętym i Tradycją czy nie.

Amazonia znajduje się w Ameryce Południowej. Dlaczego więc postulaty i to, co znalazło się w dokumencie roboczym synodu poświęconego temu regionowi, tak bardzo odnosi się do sytuacji Kościoła w Niemczech?

– Ponieważ wielu misjonarzy rejonu Amazonii pochodzi z Niemiec. To, co teraz się postuluje, nie wychodzi od lokalnej ludności, która nie jest zorganizowana na tyle, aby się wypowiadać w tych kwestiach. Ludzie ci nie wiedzą, co to jest celibat lub jego brak, tylko kierują swoją uwagę na to, co im się przedstawi. Ludność Amazonii jest w tym względzie wykorzystywana, bo to nie o nią chodzi. Jest ona instrumentalizowana, aby tutaj pewne rzeczy w postaci starej liberalnej teologii wprowadzić do Kościoła pod pretekstem tego, że jest to konieczne w Amazonii.

Przykładem jest problem braku księży. U nas, w Niemczech, często się słyszy: nie trzeba chodzić na Eucharystię, gdyż Słowo Boże wystarczy. W przypadku Amazonii mówi się inaczej: musi być Eucharystia, bo w przeciwnym razie ludzie ci nie mogą czerpać z sakramentów. Dlatego postuluje się, żeby na księży wyświęcać żonatych mężczyzn. To hipokryzja.

Kapłaństwo, celibat nie są po prostu czymś dowolnym, co można arbitralnie wprowadzić czy zmienić. One mają swoją głęboką tradycję w Kościele łacińskim i nie da się ich tak po prostu, za jednym zamachem skasować. Jezus powiedział: Proście Pana żniwa, aby wyprawił robotników na swoje żniwo. To nie my mamy powoływać ludzi i robić z nich księży. Chodzi tu więc o powołanie. To, co my możemy robić, to modlić się i umacniać młodych ludzi, towarzyszyć im, aby z pomocą łaski mogli podjąć decyzję.

Rozmywanie zasad wiary katolickiej, niszczenie tożsamości i autorytetu kapłana katolickiego na pewno nie tworzy dobrego klimatu dla powołań do stanu duchownego, także w Polsce.

– Słyszałem, że w Polsce z powodu tej antypropagandy niektórzy księża przeżywają wiele trudności, a młodzi mężczyźni boją się wstępować do seminarium. Dlatego kiedy nadchodzi wilk, pasterz nie może uciekać, ale musi być odważny, tak jak abp Jędraszewski – który już dawno powinien zostać kreowany kardynałem, bo takich odważnych pasterzy należy wyróżniać. Odważni pasterze Kościoła muszą prowadzić Polaków, młodych ludzi w Polsce, nie dając sobie zarzucić, że zostają w tyle wobec antyklerykalnej i antykatolickiej propagandy, wobec zagrożeń dla naszej wiary.

W czasach nazistowskich Polacy mieli o. Maksymiliana Kolbego, księży i tysiące osób, które zostały zamordowane, posłane do obozów koncentracyjnych i więzień. W czasach komunistycznych – ks. Jerzego Popiełuszkę i wielu innych prześladowanych za wiarę. Pomimo trzech rozbiorów i następnie czwartego – między nazistami i Sowietami – Polska zachowała swoją tożsamość i wiarę. W 1793 roku, po uchwaleniu pierwszej Konstytucji z 1791 roku, polscy magnaci zostali opłaceni przez zagranicznych możnowładców, Katarzynę II i Fryderyka Wilhelma II, aby działać przeciwko własnemu Narodowi. Widać w tym analogię do tego, co się obecnie dzieje. W takim znaczeniu, że osoby z zagranicy finansują manifestacje LGBT, media, filmy… George Soros powiedział niedawno, że wyasygnował 5 milionów na promowanie aborcji i 100 milionów dla prasy. Oznacza to, że on kupuje sobie poglądy. Kto legitymizuje Sorosa i innych amerykańskich kapitalistycznych miliarderów, aby wtrącali się w sprawy Polski? Jest to światowa strategia przeciwko Kościołowi katolickiemu, a my, biskupi, przewodnicy Kościoła, musimy być roztropni. Tak jak generałowie w czasie wojny, którzy wiedzą, kto jest ich przeciwnikiem. Z wrogiem nie można współpracować. Nie można także dać sobie zaglądać we własne karty, ale jasno grać na zwycięstwo. Tylko wiara katolicka prowadzi Polskę i cały Kościół na świecie właściwą drogą. Dlatego wzywam Polaków: niech was prowadzi św. Jan Paweł II, św. Maksymilian Kolbe, bł. ks. Jerzy Popiełuszko i wielu innych, a nie Soros czy inni. Zagranicznym sponsorom nie chodzi o dobro Polski czy demokrację, której Polacy potrzebują. Te zagraniczne siły trzeba rozpoznać, aby z nimi nie współpracować. Tylko Polak z Polakiem mają stać razem i tak jak dawniej żyć wiarą katolicką.

Po publikacji „Instrumentum laboris” synodu poświęconego Amazonii pojawiły się poważne zastrzeżenia, że synod ten stanie się dla Kościoła precedensem w takich sprawach jak celibat kapłański czy kapłaństwo kobiet. Czy takie obawy są uzasadnione?

– Nie może być kapłaństwa kobiet, bo kapłan reprezentuje Chrystusa, Oblubieńca Kościoła, dlatego święcenia diakonatu, kapłaństwa i biskupstwa są zarezerwowane dla mężczyzn i to nie ma nic wspólnego z dyskryminacją kobiet. Tak samo jak mężczyźni nie są dyskryminowani przez to, że nie mogą być matkami. Ważne jest to, aby każdy wykonywał swoje zadania i obowiązki. Chrystus powołał dwunastu apostołów, a biskupi, księża, diakoni są ich następcami. Są oczywiście katoliccy księża z obrządków wschodnich, którzy mają żony, także protestanccy pastorzy, którzy przeszli na katolicyzm, i od czasów Piusa XII mają możliwość zostać wyświęceni na księży katolickich, nawet jeśli są żonaci. Ale to wszystko dzieje się w jedności Kościoła i dotyczy pojedynczych osób. To jest zupełnie coś innego niż zniesienie celibatu w całym Kościele łacińskim. Nawet w Kościele wschodnim biskupi nie są żonaci, a w prawosławiu, kiedy małżonka księdza umiera, nie może on wstąpić ponownie w związek małżeński. Także tam istnieje celibat i nie można go po prostu zlikwidować. Przeczy to całkowicie Tradycji Kościoła i wyrosłej na niej duchowości Kościoła.

Ludzie, którzy często powołują się w tym temacie na Sobór Watykański II, nie znają go. Jak to jest, że w „Instrumentum laboris” obecnego synodu tylko raz pojawia się odniesienie do Soboru Watykańskiego II, w przypisach, a nie w centralnym miejscu? Dokumenty „Lumen fidei”, „Lumen gentium” o Kościele, „Dei Verbum” o Objawieniu, wszystkie te wielkie koncepcje wiary – wcielenie, zbawienie, krzyż, zmartwychwstanie – nie pojawiają się, podczas gdy Chrystus jest raz wspomniany jako dostarczyciel przypowieści, a nie jako główny Pośrednik między Bogiem i ludźmi.

Wtedy też pojawia się pomysł: wyświęćmy najstarszego mężczyznę w wiosce na księdza, z czasem nauczy się kilku obrzędów. To jest niesłychane! Sługa Boży i szafarz sakramentów potrzebuje studiów teologicznych, solidnego wykształcenia, jego całe życie musi być temu podporządkowane. To nie jest tylko jakaś funkcja. Kapłan jest zastępcą Chrystusa i musi być do Niego podobny w całym swym życiu, w swojej mistyce, w swej ascezie, w całej swej postawie życiowej i duchowości. Potrzebuje więc długiego przygotowania duchowego i teologicznego.

Widzimy, co się dzieje, kiedy księża nie żyją zgodnie z tym, co głoszą, to irytuje wiernych, a Kościół traci swą wiarygodność. Nie da się tak w pięć minut wyświęcić jakiegoś mieszkańca wioski na księdza, bo akurat przejeżdżał przez nią biskup, który włożył na niego ręce. Widzieliśmy to już w Rosji przed rewolucją czy u nas przed reformacją, byli księża ołtarzyści, bez wykształcenia, bez formacji, odprawili parę Mszy i żyli tak jak inni albo nawet gorzej. Jest to prosta droga do tego, aby uczynić Kościół niewiarygodnym, jest to brama dla ateizmu i antykościelnej propagandy.

Jak widać, przed nami bardzo poważne wyzwania. Jako katolicy mamy jednak potężną broń, jaką jest modlitwa do św. Józefa, patrona Kościoła powszechnego. Czy nie zapominamy o niej?

– Imię św. Józefa znajduje się w kanonie z uwagi na jego znaczenie dla życia Jezusa i dla historii zbawienia. Jednak on nie ukazuje się jako bohater w znaczeniu naszych ziemskich bohaterów, tylko bardzo pokornie w służbie Bożego Wcielenia, Królestwa Bożego, w posłusznym wypełnianiu swego powołania dla dobra rodziny, w spokoju i cichości, ale bardzo dokładnie wsłuchując się w Boże prowadzenie, poddając się Bogu. Możemy go brać za wzór, abyśmy nie chcieli zawsze stać w pierwszym rzędzie, podziwiani przez ludzi, bo będąc w drugim rzędzie również można zdziałać bardzo wiele dobra. Albowiem dla Boga tak samo wartościowe jest to, co czynimy w ukryciu, co nie jest zarejestrowane i nagłośnione przez media. To, co czynimy przed Bogiem, jest wartościowe, a nie to, co czynimy tylko przed ludźmi. Dlatego nie zaniedbujmy modlitwy za wstawiennictwem św. Józefa, a także starajmy się go naśladować w naszym życiu.
Dziękuję za rozmowę.
Sławomir Jagodziński

źródło Nasz Dziennik
Fot. Joanna Adamik 

ZOBACZ TAKŻE