Katecheza jest potrzebna, ale brakuje przestrzeni do dyskusji i otwartości ze strony katechetów – tak uważają uczniowie. Co na to nauczyciele religii? Oto ich odpowiedzi.
Nie jesteśmy nieomylni. Potrzebujemy informacji zwrotnej.
S. Rut, Łukasz, Rafał i ks. Michał – czwórka katechetów, uczących w szkołach na terenie Archidiecezji Krakowskiej. Choć pracują w różnych miejscach, mają różne doświadczenie zawodowe i w różny sposób realizują swoje życiowe powołanie, łączy ich wspólna misja – prowadzenie młodych do Boga, poprzez katechezę w szkole. Wszyscy też zdecydowali się odpowiedzieć na postulaty i pomysły młodych, chcąc poprzez dialog, wspólnie szukać rozwiązań.
Wiedzą doskonale, że potrzebują młodzieży i ich głosu, aby lepiej realizować swoje zadanie. – Dla mnie pomocny uczeń, to taki uczeń, który jest otwarty na moje propozycje, który nie zakłada z góry czegoś, ale daje mi szansę. Jeszcze większym moim marzeniem jest, aby uczniowie mówili, co im się spodobało, co do nich przemówiło, a co można zmienić. Nie ma ludzi nieomylnych, ja również taką osobą nie jestem. Potrzebuję informacji zwrotnej, żeby się rozwijać i być coraz lepszym katechetą – wyjaśnia ks. Michał. – Nie dziwię się uczniom, którzy wypowiadają się o katechezie w sposób krytyczny. To dowodzi tego, że szukają czegoś więcej niż pozorów i nie interesuje ich maska, którą zakładamy, my, dorośli. Katecheci również. Widzę to od lat: katecheta to ktoś, kto ma być dla młodego człowieka pewnego rodzaju odniesieniem i w myśl tego często traktowany jest jako nieomylny. To błąd. Katecheta, podobnie jak każdy, ma momenty trudu i walki o swoje duchowe życie – dodaje Rafał.
Nie strofować i dawać świadectwo
Współcześnie praca katechety nie jest łatwa. Wiele jest słów krytyki, ale też codziennych wyzwań zawodowych. Mimo to nauczyciele, z którymi rozmawiamy, lubią pracę z młodzieżą. – Praca z uczniami niezmiennie pozostaje piękna. To słowo jest najbardziej adekwatne. Czasem trudna, czasem nie – to nieważne. Po prostu jest piękna – przekonuje Łukasz. Katecheci zdają sobie sprawę z wątpliwości, obaw, czy krytycznego patrzenia ze strony uczniów. Co więcej, rozumieją to. – Młodzi są pogubieni. Słabnie nie tylko ich praktykowanie religijności, ale również świadomość i znajomość podstawowych prawd religijno-moralnych. Nie znają ich, nie przeżywają, nie świętują. Doświadczenie własnej niewiary jest ważne w życiu młodego człowieka przede wszystkim dla niego samego. Daje mu okazję do odkrycia, że wiara jest zaproszeniem, a nie przymusem, czy jakimś jedynie zewnętrznym przykazem. Każdy staje przed wolnym wyborem, ważną decyzją, którą musi podjąć w swym życiu: „Wierzyć czy nie wierzyć?”. Wiara, choć jest Bożym darem – łaską, jest wolnym opowiedzeniem się za obecnością Boga we własnym życiu – wyjaśnia s. Rut.
Katecheci przekonują, że ważne jest danie przestrzeni i osobistego świadectwa. Niczego nie osiągnie się bowiem na siłę. – Nigdy nie namawiam niechętnych i nie strofuje tych, którzy z religii się wypisali. Na korytarzach normalnie rozmawiamy, mamy relację: mniejszą lub większą. Staram się pokazać im moją ludzką, życzliwą stronę. A może to będzie ważniejsze niż obecność na lekcjach religii? Tego nie wiemy. Katechetą jest się nie tylko między dzwonkami lekcyjnymi, ale też na przerwach i poza szkołą – dzieli się Rafał.
Nie bójmy się młodych i ich pytań
Ks. Michał podkreśla, że katecheci nie mogą bać się młodych. Jest przekonany, że na zarzuty młodzieży trzeba odpowiadać po prostu szczerze. – Dzisiaj młodzi poszukują prawdy i to, że zadają pytania i potrafią wykrzyczeć swój ból, jest już ogromną oznaką zaufania wobec nauczyciela. Należy przedstawić wszystkie za i przeciw danej sprawy, a przede wszystkim pokazywać w tym Pana Boga, bo takie jest nasze zadanie. Trzeba im rzetelnie tłumaczyć wszystko po kolei, pokazać szersze spektrum, a jak będzie konieczność, to powiedzieć „przepraszam”, bo coś było błędem, krzywdą czy pomyłką – wyjaśnia kapłan.
Nasi rozmówcy zwracają też szczególną uwagę na strach nauczycieli przed zadawaniem pytań. Ich zdaniem nie można się ich bać, wręcz przeciwnie, trzeba je postrzegać jako coś pozytywnego i twórczego. – Katecheta nie może zaczynać mówić od razu po zamknięciu drzwi do sali i kończyć swój monolog po 45 minutach, czerwony jak burak z braku powietrza, ale szczęśliwy, bo nikt nie zadał mu niewygodnego pytania. Lekcja religii ma być przestrzenią właśnie do tego, żeby owe niewygodne pytania zadać, żeby nieraz jak Hiob wykrzyczeć skargę, żeby dyskutować, żeby uczyć się dialogu i szacunku. Nie chodzi o to, żeby nie realizować programu, lecz, aby dostrzec, że program wyznacza pewien cel, a katecheta ma miliony możliwości dojścia do tego celu – przekonuje Łukasz. Dodaje, że pluralistyczne środowisko jest „niezwykle ubogacające i rozwijające”, a bardzo często zdarza się, że to właśnie poszukujący, albo niewierzący uczeń zadaje podczas lekcji pytanie, które „pobudza do myślenia”.
Jak znaleźć wspólny język? „Moim zadaniem jest bycie dla młodzieży autentycznym”
Katecheci zdają sobie sprawę, że znalezienie wspólnego języka z młodymi nie jest łatwe. Są jednak przekonani, że nie jest to niemożliwe i chcą do tego dążyć w swojej posłudze. Jak wobec tego to wcielać to w życie? – Dziś moim zadaniem jest bycie dla młodzieży autentycznym. Nie sztucznie, nie na siłę, nie próbując się przypodobać. Bardzo chcę wiedzieć, czym żyją moi uczniowie, co oglądają, czego słuchają, co o sobie myślą. Nie jest to wcale takie proste, bo lata lecą, moje myślenie nie zawsze jest ich myśleniem. I na odwrót. Po 7 latach w szkole widzę, że to jednak jest możliwe, jeśli podejmę decyzję, że chcę być partnerem moich uczniów – mówi Rafał.
S. Rut jako swoje najważniejsze zadanie jako katechetki postrzega m.in. pomoc uczniom „w mądrym, prawidłowym analizowaniu Słowa Bożego”, a także uważne słuchanie młodych. – Przekazujemy wiarę taką, jaką sami żyjemy. To zobowiązuje. Będąc otwartym na Boga, dostrzeże się też uczniów, ich wątpliwości i niepokoje. Ważne jest, by być dla młodzieży wsparciem i pomocą w rozwoju wewnętrznym, jak też w radzeniu sobie z dylematami moralnymi – podkreśla. Dodaje też, że nie ma jednego szablonu, jak prowadzić lekcje religii. – To nie szablonowe przepisy a radość wspólnego tworzenia. I to „wspólnego” jest kluczem, że nie musi być trudno – przekonuje katechetka.
– Bycie autentycznym, chętnym do poznania ich świata, tym czym oni żyją, rozmowa z nimi, czasami nawet na tematy niezwiązane z katechezą, pozwoli im dostrzec, że komuś na nich zależy, że ktoś interesuje się ich życiem i właśnie w tym życiu przemawia do nich Bóg. Nauczyciel, a szczególnie ten, który katechizuje, powinien być przyjacielem młodego człowieka, w dobrym rozumieniu tego słowa. Nigdy nie zbuduje się pięknej relacji na fałszu i udawaniu kogoś, kim się nie jest. Ten, który żyje tym, co robi, a taki jest właśnie nauczyciel z pasją, może zarazić młodych. Wtedy na pewno znajdziemy z nimi wspólny język, nawet ten dotyczący religii – podsumowuje ks. Michał.