Od 1 sierpnia ks. Artur Czepiel przejmie obowiązki duszpasterza Służby Liturgicznej oraz świeckich pomocników w udzielaniu Komunii Świętej w Archidiecezji Krakowskiej. Spotykamy się z nim w przededniu rozpoczęcia nowej posługi, aby przedstawić go tym, do których jest posyłany.
Niedługo rozpocznie Ksiądz nowy etap swojego kapłańskiego życia jako duszpasterz Służby Liturgicznej i nadzwyczajnych szafarzy Komunii Św. Nasza rozmowa to tak naprawdę pewnego rodzaju Q&A, bo pytania zostały przesłane przez tych, którym od 1 sierpnia będzie Ksiądz posługiwał. Jest Ksiądz gotowy?
Ks. Artur Czepiel: Oczywiście!
Pierwsze pytanie to pewno takie, z którym spotyka się Ksiądz już po raz kolejny. Dlaczego wybrał Ksiądz kapłaństwo?
AC: Jako dziecko bawiłem się w domu w księdza, jak zapewne wielu. Zaraz po Komunii zostałem ministrantem. Natomiast w gimnazjum trochę mi przeszło. Poszedłem do liceum, myśląc w przyszłości o studiach dziennikarskich. Chodziłem na warsztaty, pisałem do lokalnych gazet, miałem dziewczynę, choć wielu mi wróżyło, że będę księdzem. Natomiast ciągle czegoś mi brakowało. W drugiej klasie liceum robiłem wywiad z klerykami, którzy przyjechali do Myślenic na niedzielę powołań. Zadałem jednemu z nich pytanie, co radzi osobie, która chciałaby być księdzem. On zwrócił się do mnie bezpośrednio, mówiąc: jeżeli chcesz być księdzem, chodź codziennie na Mszę Świętą. Wyśmiałem go w duchu, myśląc, że to niewykonalne przy tylu zajęciach, ale zacząłem codziennie być na Mszy Świętej. Przy ołtarzu czułem, że niczego mi nie brakuje. Oczywiście bałem się, walczyłem z myślami, ale ostatecznie w 2006 roku zgłosiłem się do seminarium.
Jaki jest ks. Artur Czepiel prywatnie?
AC: O to najlepiej byłoby spytać moją rodzinę i przyjaciół. Na pewno mam dystans do siebie i potrafię się z siebie śmiać. Bardzo lubię i cenię sobie kontakt z ludźmi, a w pracy z ludźmi czuję się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Cenię sobie także poczucie humoru, lubię pożartować i się pośmiać. Natomiast czasem jestem zbytnio narwany i nerwowy, ale staram się pracować nad sobą (śmiech).
Trwają wakacje, warto więc może zacząć od nieco luźniejszych pytań. Co lubi Ksiądz robić w czasie wolnym?
AC: Lubię poczytać dobrą książkę, posłuchać muzyki czy obejrzeć jakiś wartościowy film. Zdarza mi się też napisać jakiś wiersz, ale robię to raczej dla siebie, czyli do szuflady.
Jaki jest w takim razie Księdza ulubiony film czy serial?
AC: Mam dwa ulubione filmy. Pierwszy z nich to „Kto nigdy nie żył”, a drugi „Droga Życia”. Z seriali lubię oglądać „Ojca Mateusza”. Bardzo podobało mi się też „Ranczo”, a ostatnio bardzo wciągnął mnie serial „Stulecie Winnych”. Jest on nie tylko ciekawy, ale i przypomina historię Polski XX wieku.
Gdzie Ksiądz najlepiej odpoczywa?
W moim rodzinnym domu w Myślenicach przy mamie i siostrze. W ukochanym ogrodzie za domem mogę siedzieć godzinami. Bardzo dobrze czuję się też w parafii w Krzczonowie, gdzie proboszczem jest mój serdeczny przyjaciel, ks. Sebastian. Piękno okolicy, rozmodlenie i życzliwość tamtejszych wiernych oraz ich piękny śpiew, powodują, że chętnie tam wracam i ładuję akumulatory.
A gdyby miał Ksiądz wybrać – góry czy morze?
AC: Zdecydowanie morze. Lubię poplażować i posłuchać szumu fal, chociaż w moim przypadku często się to kończy poparzeniami (śmiech).
Otrzymaliśmy również pytanie kulinarne. Jaka jest więc Księdza ulubiona potrawa?
AC: Moja ulubiona potrawa to naleśniki z serem, które przyrządza moja mama. Bardzo lubię też dobrą pizzę. Ogólnie powiem: wszystko, tylko nie śledzie (śmiech).
Służba liturgiczna to bardzo często nie tylko regularne zbiórki, ale także spotkania integracyjne i różnego rodzaju aktywności. Jaki sport Ksiądz uprawia? Jaka dyscyplina jest Księdzu najbliższa?
AC: Ze sportem u mnie słabo niestety. Lubię natomiast oglądać skoki narciarskie, a czasem zerknę na interesujący mecz, chociaż przyznam się szczerze, że rzadko znajdowałem na to czas.
Jak rozpoczęła się Księdza przygoda ze służbą liturgiczną?
AC: Tak jak mówiłem, ministrantem w rodzinnej parafii św. Brata Alberta w Myślenicach zostałem tuż przy pierwszej Komunii Św. Później oczywiście byłem lektorem, służąc przy ołtarzu aż do wstąpienia do seminarium. Natomiast jako ksiądz opiekuję się służbą liturgiczną od pierwszej parafii. Jako wikariusz w parafii św. Piotra Apostoła w Wadowicach przez 6 lat byłem duszpasterzem kościoła filialnego w Zawadce i opiekunem tamtejszej służby liturgicznej. Było tam około 70 uczniów, a ministrantami było 38 chłopców, czyli prawie wszyscy ze szkoły, w której pracowałem. Nieraz mieliśmy naprawdę problem, żeby zmieścić się przy ołtarzu (śmiech). Przez ostatnie 4 lata byłem opiekunem służby liturgicznej w parafii św. Judy Tadeusza w Krakowie – Czyżynach. Spotkałem tam fantastycznych chłopaków, z którymi stworzyliśmy naprawdę świetną grupę, nie tylko zgraną w służbie przy ołtarzu, ale i zintegrowaną przez wspólne zbiórki, wycieczki, wyjścia na pizzę. Natomiast w Czyżynach nie byłoby tego, gdyby nie zaangażowani i otwarci rodzice chłopaków.
Co jest według Księdza najważniejsze w służbie przy ołtarzu?
AC: Ze strony ministranta czy lektora to musi być najpierw świadomość tego, komu tak naprawdę posługuje, że przy ołtarzu nie służy dla księdza, kościelnego, ale dla Pana Boga. Drugie to świadomość, że wszystko, co robimy, ma być na Jego chwałę. Trzecie to poczucie sacrum: przychodzę, by się modlić, pomóc w pięknym przeżyciu liturgii. Zawsze mnie bolało i nadal boli, gdy ktoś swoim zachowaniem w zakrystii czy przy ołtarzu zachowywał się w sposób niewłaściwy, niegodny czy wręcz infantylny. Świadomość, po co jestem i komu służę, pomaga, by ministrant i lektor nie tylko angażował się w liturgię, ale przez nią się modlił i zbliżał do Boga.
Jak zareagował Ksiądz na wiadomość o swojej nominacji?
AC: Było to dla mnie ogromne zaskoczenie. Pierwsze pytanie, jakie miałem w głowie brzmiało: czy sobie poradzę i czy sprostam tym obowiązkom? One są we mnie nadal obecne, ale wierzę, że wsparty modlitwami i ludzką życzliwością dam radę.
Zastępuje Ksiądz niezwykle lubianego ks. Ryszarda Kilanowicza. Czy to dla Księdza wyzwanie?
AC: Rozumiem tych, którzy żałują, że ks. Ryszard wyjeżdża na studia, bo sam też go lubię, ale w życie księdza wpisane są zmiany. Tak jak dla wielu wyjazd ks. Ryszarda spowodował smutek czy obawy, tak też w parafii, skąd ja odchodzę, wielu osobom, także ministrantom i lektorom jest po ludzku żal. Proszę wierzyć, że mi też było ciężko patrzeć końcem czerwca na ich smutne miny, ale takie jest życie księdza. Podejmujemy nowe zadania. A to, że mój poprzednik był lubiany to dla mnie mobilizacja, by jego pracę kontynuować, wplatając w nią moją osobowość, energię i pomysły.
Co będzie chciał Ksiądz zmienić w funkcjonowaniu służby liturgicznej naszej archidiecezji?
AC: Na pewno nie będę zaczynał od zmian. Najpierw chcę wejść w duszpasterstwo służby liturgicznej oraz szafarzy, zapoznać się z tym, co zostało zrobione, rozeznać potrzeby. Gdy już to się stanie, będę starał się zrobić wszystko, co możliwe, by dobre dzieła kontynuować, jednocześnie szukając nowych dróg i pomysłów.
Jak będzie wyglądać od tego roku formacyjnego Szkoła Ceremoniarza Parafialnego?
AC: Szkoła Ceremoniarza Parafialnego w dotychczasowej formie się sprawdziła. Oceniam to przede wszystkim poprzez wypowiedzi lektorów z parafii w Czyżynach, których byłem opiekunem, a którzy ją ukończyli. Nie widzę więc na ten moment powodów, by coś zmieniać. Liczba ceremoniarzy parafialnych, pobłogosławionych, chociażby w tym roku, pokazuje, że ta forma wydaje owoce. W nadchodzącym roku formacyjnym zasady szkoły ceremoniarza pozostaną takie same, jak w latach ubiegłych.
Pojawiło się także pytanie o legitymacje. Czy LSO je otrzyma?
AC: W wielu parafiach takie legitymacje już są. Sam wręczałem je ministrantom i lektorom w parafiach, w których pracowałem. Myślę, że w tym pytaniu chodzi o stworzenie projektu właściwego dla całej Archidiecezji Krakowskiej. Uważam ten pomysł za ciekawy i warty rozważenia.
Co sądzi Ksiądz o rozdzieleniu Ruchu Światło – Życie i Służby Liturgicznej?
AC: Nie uważam, by te duszpasterstwa kiedykolwiek rozdzielano, bo świetnie współpracują w naszej Archidiecezji. Pięknie widać to zwłaszcza przy uroczystościach diecezjalnych. Natomiast decyzja o wyznaczeniu przed kilku laty osobnego duszpasterza Służby Liturgicznej i nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej jest według mnie całkowicie zasadna i słuszna. Przede wszystkim ułatwia to kontakt z duszpasterzem i jest bardzo pomocne w tworzeniu konkretnych propozycji, adresowanych czy to do ministrantów, czy szafarzy.
Jak Księdza zdaniem można zachęcić chłopców do dołączenia do służby liturgicznej, a mężczyzn do zostania szafarzami?
AC: Ze strony duszpasterzy i opiekunów najważniejsze jest stworzenie właściwej atmosfery. Z jednej strony formacja liturgiczna oraz kształtowanie odpowiednich postaw, a z drugiej strony otwartość, życzliwość, wdzięczność, dobre słowo wobec ministrantów i lektorów. Po 10 latach kapłaństwa i pracy z ministrantami oraz lektorami naprawdę jestem przekonany, że to owocuje. Tam, gdzie duszpasterz da czas i serce, tam nigdy nie będzie pustki przy ołtarzu. A gdy idzie o zachętę do podejmowania posługi szafarza, to myślę, że ważne jest ukazanie właściwego celu. Pokazanie kandydatowi, że dzięki jego posłudze osoby chore, uwięzione nieraz w czterech ścianach, przykute do łoża boleści, mogą co niedzielę przyjmować Chrystusa do serca. Ważne jest też pokazanie, że Kościół powierza kandydatowi swój największy skarb – Eucharystię. To wielkie zadanie, wyróżnienie i odpowiedzialność.
Kiedy i jak będzie Ksiądz dostępny dla służby liturgicznej?
AC: Już niebawem podam termin i godziny mojego dyżuru w kurii, gdzie każdy, kto odczuje taką potrzebę, będzie mógł przyjść i ze mną się spotkać. Również mój numer telefonu oraz adres mailowy będą dostępne, tak by umożliwić kontakt.
Jak się czuje Ksiądz przed rozpoczęciem nowej posługi?
AC: Czuję na pewno lęk, czy podołam nowym zadaniom, czy sprostam nowym obowiązkom. W każdym jednak posłaniu przez Kościół szukam woli Bożej. Jak napisałem na moim obrazku prymicyjnym: „Wiem, Panie, że nie człowiek wyznacza swą drogę, i nie w jego jest mocy kierować swoimi krokami, gdy idzie” (Jr 10,23). Wierzę, że skoro Pan Bóg przez Kościół zleca mi to odpowiedzialne zadanie, to ma w tym swój cel. Stąd mimo lęku i poczucia odpowiedzialności, jest we mnie ufność, że Pan Bóg pobłogosławi i pomoże, bym trafił do serc powierzonych mi ludzi.
W jaki sposób przedstawiciele służby liturgicznej i szafarzy mogą pomóc nowemu duszpasterzowi na początku drogi?
AC: Na pewno pierwszą formą pomocy, o którą proszę, jest modlitwa w mojej intencji. Proszę też z całego serca o życzliwe przyjęcie mojej osoby, o kredyt zaufania, tak ważny u początku nowej posługi oraz o czas, bym rozeznał owe duszpasterstwa i ich potrzeby.