Siódmy dzień Wielkiego Odpustu Tuchowskiego przebiegał hasłem: "Maryja uczy zachować pokój serca w kryzysach".
Pierwszą Mszę Świętą o godzinie 5:00 celebrował oraz Słowo Boże wygłosił o. Marcin Klamka, redemptorysta, przełożony i proboszcz ze Skarżyska-Kamiennej. Na początku homilii kaznodzieja nawiązał do czytań mszalnych i porównał nasze życie do rzeki. Nie jest to jednak rzeka spokojna, ale wezbrana, rwąca i niebezpieczna. Nie ma pokoju, jest kryzys. Kryzys dotykający naszego człowieczeństwa. Mówił o pękniętej rodzinie, narodzie i Kościele. Człowiek, zamiast wychodzić ku drugiemu, skupia się na tych „pękniętych skorupach”. „Kryzys narasta” – kontynuował o. Marcin. Zauważył, że dziś bardziej mamy kryzys wiary, nadziei i miłości. Te trzy cnoty odnoszą się do relacji względem Boga, człowieka i siebie.
Nawiązał do problemu młodych ludzi, którym Bóg nie jest potrzebny. Liczy się pieniądz i kariera. „Co posiano, to i zebrano – czy można żyć dla pieniędzy?” – pytał kaznodzieja zebranych. Mówił o pękniętych małżeństwach, które – chcąc zarobić na wybudowanie domu – tracą ze sobą kontakt. Kaznodzieja podkreślił, że ludzie młodzi pragną szczęścia, ale go nie odnajdują, bo szukają w alkoholu, narkotykach czy seksie. Na koniec kazania o. Marcin nawiązał do Maryi, którą widzimy w sytuacjach kryzysowych przedstawionych w Piśmie Świętych. Ona przede wszystkim jest. Uczy nas wiary, nadziei i miłości nie słowami, ale przykładem, pomimo przeciwności. „Posłuchaj swego sumienia, posłuchaj swego serca” – kończył kaznodzieja. Zwieńczył nawiązaniem do słów Ewangelii, aby zadbać o zapisanie swego imienia w księdze życia.
Po zakończonej Eucharystii uczciliśmy Matkę Najświętszą tradycyjnym śpiewem Godzinek ku czci Jej Niepokalanego Poczęcia.
Następna Msza Święta rozpoczęła się o godzinie 7:00. Przewodniczył jej o. Mariusz Mazurkiewicz, redemptorysta z Wrocławia, a kazanie odpustowe – podobnie jak poprzednio – wygłosił o. Marcin Klamka. Rozpoczął je również od porównania życia do rzeki. Dodatkowo dał przykład, że świat mówi o pokoju, ale nieustannie dąży do wojny. Gdzie więc szukać pokoju, wypełnienia? Wielu mówi o „zresetowaniu się” przed telewizorem czy Internetem. Jest to powód „pękania” człowieka. Wspomniał o przeżywaniu świąt, podczas których nie możemy już swobodnie porozmawiać przy rodzinnym stole, bo są tematy, których lepiej nie poruszać. Tak wygląda kryzys relacji. Kaznodzieja namalował słowem obraz drzewa, które z wierzchu wygląda zdrowo, ale wewnątrz już próchnieje. Wspominał o rodzicach, którzy posłali dzieci do miasta, a dziś ich nie poznają. Mówił o problemie konkubinatu, który niszczy nie tylko parę żyjącą w takim związku, ale i rodzinę, a zwłaszcza rodziców.
„Na Lipowe Wzgórze przychodzimy, by doznać pociechy” – pokrzepiał o. Marcin. Gdyby słuchająca Matka Boża mogła opowiedzieć o naszych problemach, powiedziałaby o związkach małżeńskich, które łączą wyłącznie dzieci albo kredyt hipoteczny. Powiedziałaby, że wielu z nas brakuje miłości – nie tej wielkiej i heroicznej, ale zwyczajnej, pełnej życzliwości. Kaznodzieja zachęcał, aby być człowiekiem dla innych, a nie traktować ich jak naszą własność, potrzebną do zaspokojenia swoich potrzeb. W tym miejscu wskazał na kryzysy Ewangeliczne, których świadkiem była Maryja. Matka Boża pokazuje nam, jak postępować, daje przykład. Jest Ona także obecna w naszych ciemnych dniach. Ojciec zapewniał, że każdy kryzys kiedyś się kończy, a wszystko, co nas trapi, ma odniesienie do spraw najistotniejszych – wiary, nadziei i miłości. Zakończył radząc, aby być miłosiernym i nieść światło tam, gdzie go brakuje.
O godzinie 8:40 modliliśmy się w intencji nowych powołań do służby Bożej. Modlitwę poprowadziły Siostry Józefitki.
Kiedy dzwony klasztorne wybiły 9:00, rozpoczęła się kolejna Msza Święta. Celebransem był o. Witold Hetnar, redemptorysta z Krakowa. Homilię wygłosił ponownie o. Marcin Klamka. Na Eucharystii zgromadzili się przedstawiciele samorządu terytorialnego, by uczcić Matkę Tuchowską oraz Jej Syna. O. Marcin rozpoczął od tego, że każdy z nas pragnie pokoju, choć na co dzień go nie doświadczamy. Kaznodzieja mówił o kryzysie, o czasach zaboru austriackiego i zasadzie „dziel i rządź” jako przykładzie pogłębiania podziałów i „pęknięć”. Mówił o domu, który – choć fizycznie zbudowany – przenika chłodem, bo zabrakło rozgrzewających relacji rodzinnych. Świąteczne spotkania rodzinne bardziej przypominają teatr, odgrywany przed krewnymi, niż codzienną rzeczywistość. O. Marcin zwrócił się do rodziców przeżywających trudności z dorosłymi dziećmi, które wróciły z miasta z wartościami różnymi od zasad Ewangelii. Mówił o pomyleniu wartości miłości z czymś, co miłością nie jest. Zaakcentował, że widoczny jest brak elementarnej życzliwości wśród Polaków.
Zwrócił się także do przybyłych samorządowców. Mówił, że spoczywa na ich barkach ogromna odpowiedzialność za losy narodu. Głosił o powinności kierowania się zasadą „łącz i służ”, a nie totalitarną maksymą „dziel i rządź”.
W końcowej części znów zwrócił nasze oczy na Maryję, która jest ewangeliczną „Niewiastą na czas kryzysu”. Kaznodzieja wlał w serca słuchaczy pokój, mówiąc, że Matka Boża uczy nas wiary, nadziei i miłości oraz że nas nie opuści. Zachęcał, aby oddać i polecić Jej swoje troski i trudności. Zaznaczył, że przyczyną kryzysów rodzinnych, osobowościowych i duchowych jest zawsze odrzucenie Chrystusa. Wezwał do posłuchania Matki, która zwraca się do nas słowami: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
O godzinie 10:40 modliliśmy się w intencji nowych powołań do służby Bożej. Modlitwę poprowadziły,, podobnie jak o 8:40, siostry ze Zgromadzenia Sióstr Świętego Józefa.
Uroczysta Suma odpustowa, transmitowana przez Radio RDN Małopolska i RDN Nowy Sącz, rozpoczęła się o godzinie 11:00. Celebransem i kaznodzieją podczas Eucharystii był o. Andrzej Kukła, redemptorysta z Warszawy. Na Lipowe Wzgórze przybyli liczni pątnicy, którzy wypełnili plac sanktuaryjny. Była to pielgrzymka ludzi pracy, pracujących za granicą, bezrobotnych oraz przedsiębiorców i pracodawców. O. Andrzej na wstępie powiedział, że każda matka do końca jest przy swoim dziecku i patrząc w jego oczy widzi, czego mu potrzeba.
Kaznodzieja odpustowy rozpoczął homilię od słów usłyszanej przed momentem Ewangelii: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają od ciebie duszy.” O. Andrzej zapytał, czy mamy czas na radość, życie, czy mamy czas dla siebie i Boga, czy robimy jeszcze rzeczy piękne i przyjemne. Dramatem współczesnego człowieka jest osłabienie wrażliwości na siebie, Boga i drugiego człowieka. Z tego powodu uciekamy w technologię – komputery, telefony czy tablety. Kaznodzieja zauważył, że czymś dobrym jest bogacenie się. Dobrami jednak należy się dzielić z innymi. Jak korzystać z majętności uczy nas Chrystus. Ludwig van Beethoven miał powiedzieć: „Krzyże w życiu pełnią podobną rolę jak krzyżyki w muzyce: podwyższają”.
Kaznodzieja zadał pytanie pracodawcom, czy uczciwie wynagradzają swoich pracowników. Czy jako pracodawcy stwarzają atmosferę odpowiedzialności za wspólne dzieło w pracy. Zwracał uwagę, aby praca nie stała się celem sama w sobie. Przez takie podejście bowiem ogromnie cierpi najbliższa rodzina: żona i dzieci. Mężczyzna nie ma być bankomatem wypłacającym pieniądze, ale ojcem, którego można zapytać o problemy życiowe. O. Andrzej mówił, że zagrożeniem dla rodziny jest brak wzajemnych relacji. Zachęcił do wyłączenia telewizora, popatrzenia sobie w oczy i zjedzenia razem niedzielnego rosołu. „Znajdź czas dla swojej rodziny” – wybrzmiewało z ambony. Następstwem tego jest również pamięć o dziadkach.
Kaznodzieja przypomniał, że kilkadziesiąt lat temu walczyliśmy, aby mieć wolne soboty, a dziś wykorzystujemy niedzielę na pracę. „Chodzi o odpoczynek” – akcentował o. Andrzej – „Nie wpadajmy w pułapkę przeliczania każdego czasu na pieniądze”. Czasem warto pojechać na urlop albo spędzić go z rodziną. Spuentował poruszającym pytaniem: „Czy warto „sprzedać” swoją rodzinę za odrobinę luksusu?”.
Kończąc zaznaczył, że warto być wrażliwym na drugiego, dostrzegać bardziej człowieka niż zysk i zarobek. Zachęcał pracodawców do zadania sobie pytania o zatrudnienie pracownika, by dać mu jako człowiekowi poczucie własnej wartości. O. Andrzej zakończył homilię modlitwą do Matki Najświętszej za wszystkich pracowników, pracodawców i bezrobotnych.
Na zakończenie Mszy Świętej odbyła się procesja eucharystyczna. Pomimo trudności, spowodowanych liczbą wiernych, wydarzenie przebiegło sprawnie. Zakończyło się przy ołtarzu polowym potężnym i uroczystym śpiewem Te Deum.
Koronkę do Bożego Miłosierdzia, w intencji przebłagalnej za grzechy całego świata, poprowadziły o 14:45 siostry ze Zgromadzenia Sióstr Świętego Józefa.
Kolejna Msza Święta rozpoczęła się o godzinie 15:00 pod przewodnictwem ks. kan. Wiesława Lenartowicza, Kapelana Stanowego Pomocniczego Rycerzy Kolumba w Polsce, który wygłosił Słowo Boże do zgromadzonych. Była to pielgrzymka Rycerzy Kolumba. W swojej homilii rozpoczął od wskazania na lęk, który coraz częściej przejawia się wśród mężczyzn. Jest on skrzętnie zakrywany przez zewnętrzne oznaki. Aby nie ujawniać tego lęku, mężczyźni budują wyższe ogrodzenia, zakładają alarmy na posesjach, kupują większe samochody czy budują muskulaturę. To tylko zewnętrze oznaki, które mają nam dawać poczucie bezpieczeństwa i siły. Spowodowane jest to współczesnością, która wydaje się niepewna i wątpliwa.
Kaznodzieja mówił do mężczyzn o zagubieniu siebie, swojej osobowości. Dziś coraz częściej prawdę nazywa się fałszem a fałsz prawdą; coś, czego winniśmy się wstydzić, staje się „nowoczesnością”. Jeśli tak dalej pójdzie, będziemy jak okręty bez wyznaczonego kierunku. Trzeba widzieć jutro, aby wiedzieć, co robić dziś. Uwypuklił zjawisko katolików wierzących, ale niepraktykujących. Mówił o wykonywaniu praktyk religijnych bardziej ze względów zwyczajowych niż przekonania płynącego z wiary. Pojawia się tutaj przywiązanie do obrządków, pewnej zewnętrznej oprawy, ale często pozbawione spotkania z Bogiem. To z kolei przekłada się na nasze codzienne życie.
Mężczyźni, którzy czują się odpowiedzialni za swoje rodziny, rzucają się w wir pracy, zwalniając się od owej odpowiedzialności. Powoduje to, że kobieta zaczyna zajmować się rządzeniem w domu, a mąż ogranicza się do realizacji budżetu. Mężczyzna wysuwa kobietę na pierwszy plan, gdyż sam nie chce brać na siebie obowiązków. Kaznodzieja podał przykład Świąt Bożego Narodzenia: „Kto pierwszy czyni znak krzyża, kto czyta Ewangelię, kto prowadzi modlitwę podczas wieczerzy wigilijnej?”. Jeśli robi to kobieta, to nie jest dobrze. Rozwiązaniem jest prawdziwe życie wiarą, wtedy głową rodziny będzie mężczyzna. Wzorem dla nas jest Maryja, która jest posłuszna Duchowi Świętemu.
Na zakończenie zachęcił zebranych, by rozmawiać z Bogiem i nie ograniczać się tylko do pacierza. Zwrócił uwagę na zawężanie wiary do odwiedzania sanktuariów i kościołów. Chrystus jest wszędzie, gdzie idziemy: w pracy i tam, gdzie Duch Święty zechce, byśmy dali świadectwo. „Chrześcijańscy rycerze nie walczą mieczami, (…) ale z różańcem w ręku”. „Każde Zdrowaś Maryjo jest pociskiem w siły zła”. Na końcu kaznodzieja zwrócił uwagę na słowa „wszystko mogę w tym, który mnie umacnia”.
O godzinie 16:30 tajemnice różańcowe rozważaliśmy wraz z Siostrami Józefitkami na dróżkach różańcowych.
Droga Krzyżowa na placu sanktuaryjnym prowadzona była również przez Siostry Józefitki o godzinie 17:15.
Zbliżając się do wieczora, pomodliliśmy się uroczystymi Nieszporami Maryjnymi pół godziny przed ostatnią Mszą Świętą. Nieszporom przewodniczył o. Sylwester Pactwa, redemptorysta z Tuchowa, socjusz prefekta w seminarium.
Ostatnia dziś Msza Święta rozpoczęła się o godzinie 18:30. Celebransem i kaznodzieją był ks. prałat Ryszard Podstołowicz, pracujący w Bochni. Na Eucharystię przybyła pielgrzymka rowerzystów, motocyklistów i kierowców. Kaznodzieja swoją homilię rozpoczął od stwierdzenia, że wiele rzeczy nas niepokoi. Są to m. in. rosnąca agresja, nachalna demoralizacja dzieci czy brak pokoju w sercu. Przytoczył słowa Konstytucji o Kościele. Mówił, że udziałem Kościoła są radości i nadzieje, smutki i trwogi. Konstatował, że zło – wprowadzane na świat przez szatana – jest doświadczeniem uczniów Chrystusa. Pokrzepiał serca zgromadzonych słowami św. Pawła: „Tam, gdzie wzmaga się grzech, jeszcze obficiej rozlewa się łaska.”
Chrystus w dzisiejszej Ewangelii wskazuje, że walka dobra ze złem jest udziałem Jego Mistycznego Ciała. Uczniowie, po powrocie z misji, cieszą się, że złe duchy im się poddają, ale Jezus gasi ich zapędy. Rysuje ich przyszłość w realnych barwach. Kaznodzieja zapewniał, że prawdziwa radość istnieje, ale przeplata się w życiu ze smutkiem. Możemy tego doświadczyć zwłaszcza w sferze publicznej i moralnej. Nad kondycją człowieka trzeba pracować. Pomaga nam w tym naśladowanie świętych, z których pierwszą jest Maryja. Chrystus jest nauczycielem, który cierpliwie i żmudnie wychowuje swoich uczniów. Pomimo trwóg, niepokojów i grzechów jest nadzieja, że nasze imię jest zapisane w Księdze Życia. To nie są słowa abstrakcyjne.
Ks. Ryszard podkreśla, że wśród 72 uczniów możemy odnaleźć siebie samych. Każdy katolik swoim życiem, przykładem i świadectwem może albo głosić Ewangelię Jezusa, albo inną od niej, egoistyczną i pyszną antyewangelię. Kaznodzieja zachęcał do dawania przykładu i modlitwy w czasie odbywanych podróży. Tłumaczył, że każdego z nas może dopaść trwoga, grzech czy kryzys. Dał przykład przewrócenia się na motocyklu. W takiej sytuacji nikt nie czeka i nie płacze, nie użala się nad sobą, ale wstaje sam lub z pomocą innych. Podobnie jest w życiu. „Ważne, by – po przewróceniu się – natychmiast powstać. Natychmiast! I wzywać wstawiennictwa Matki Bożej.” Kaznodzieja zwieńczył mowę słowami Ewangelii: „Jednak nie z tego się cieszcie, że złe duchy są wam posłuszne, ale cieszcie się, że wasze imiona są zapisane w Księdze Życia.”
Mszę zakończyła procesja eucharystyczna wokół bazyliki, która dotarła przed Cudowny Obraz Matki Bożej Tuchowskiej. Po modlitwie dziesiątką różańca i wyśpiewaniu Anioła Pańskiego Wizerunek Maryi został uroczyście zasłonięty.
Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, rozpoczął się Wieczór Maryjny, który dziś był animowany przez zespół „Tehilah”, grający i śpiewający chrześcijańską muzykę religijną. Zebrani mogli posłuchać pięknego wykonania pieśni i włączyć się we wspólną modlitwę poprzez śpiew i medytację.
Br. Michał Zieliński CSsR