STRONA GŁÓWNA / HOMILIE / HOMILIA Z OKAZJI 3 MAJA “POLSKA MA PRAWO DO NASZEGO PATRIOTYZMU” | KATEDRA NA WAWELU | 3.05.2017

Homilia z okazji 3 maja “Polska ma prawo do naszego patriotyzmu” | Katedra na Wawelu | 3.05.2017



Abp Marek Jędraszewski
metropolita krakowski 

„Święta miłości kochanej ojczyzny,

Czują cię tylko umysły poczciwe!

Dla ciebie zjadłe smakują trucizny,

Dla ciebie więzy, pęta niezelżywe.

Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny,

Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe,

Byle cię można wspomóc, byle wspierać,

Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać”.

 

Ignacy Krasicki,  Hymn do miłości Ojczyzny

 

„Święta miłości kochanej Ojczyzny”. Przedziwny w swej wymowie jest ten pierwszy wers utworu biskupa Ignacego Krasickiego, który stał się hymnem Szkoły Rycerskiej i modlitwą kadetów. Ojczyzna, podkreśla biskup Krasicki, jest po prostu kochana – i to kochana świętą miłością. Dla tej świętej miłości można cierpieć więzy i pęta. Miłość Ojczyzny nadaje godność kalectwu i bliznom, będącym następstwem ran poniesionych w obronie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, inspiruje do najszlachetniejszych myśli, które z jednej strony domagają się pomnażania dobra Ojczyzny, a z drugiej budzą gotowość do życia w poniewierce, a nawet do złożenia swego życia na jej ołtarzu.

Pisane w 1774 roku przez biskupa Krasickiego słowa o kalectwie i bliznach, o życiu w nędzy i możliwości śmierci dla Ojczyzny, o więzach i pętach, miały swój niezwykle gorzki smak. Od upadku konfederacji barskiej, będącej pierwszym polskim powstaniem narodowym, upłynęły zaledwie dwa lata. Co gorsza, upadek ów został niejako przypieczętowany w tym samym 1772 roku przez pierwszy rozbiór Polski. Na jego mocy utraciła ona niemal jedną trzecią swego terytorium, zamieszkiwane przez jedną trzecią swych obywateli. Zostały zagarnięte jej najbardziej rozwinięte obszary Małopolski i Prus Królewskich, zamieszkałe przez ludność etnicznie polską. W tej dramatycznej sytuacji naszej Ojczyzny tym bardziej naglące stawały się takie programy polityczne i społeczne, które miałyby na celu jej wzmocnienie i zabezpieczenie na przyszłość. Co bardziej światli Polacy tamtego czasu doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że zaborcze mocarstwa bynajmniej nie zadowolą się dotychczasowym rozgrabieniem Rzeczypospolitej. Wobec tego realnego zagrożenia za wszelką cenę trzeba było zatem Ojczyznę – jak pisał dalej Krasicki – „wspomóc i wspierać”.

To pragnienie obozu patriotycznego – „Byle cię można wspomóc, byle wspierać” – zaowocowało uchwaleniem w dniu 3 maja 1971 roku tak zwanej „Ustawy Rządowej”, która była drugą po Stanach Zjednoczonych Ameryki, a pierwszą w Europie Konstytucją. Jej Preambuła zaczynała się od uroczystej inwokacji: „W imię Boga, w Trójcy Świętej jedynego”. W ten sposób ojcowie Konstytucji odwoływali się do Boga, Pana dziejów i historii. Równocześnie wskazywali na najwyższe i najbardziej głębokie źródło miłości, jakim jest Przenajświętsza Trójca. Zaraz potem odwołali się oni do szczególnie sprzyjającego momentu historii, w którym przyszło im żyć i który odczytywali jako prawdziwie szczęśliwe zrządzenie Bożej Opatrzności. Dlatego też w Preambule Konstytucji znalazły się słowa, które stanowiły wyraźne odcięcie się od przygnębiającej przeszłości, związanej z pierwszym rozbiorem Polski, z bezkarnymi przemarszami obcych wojsk przez jej terytorium oraz z arogancką i pełną cynizmu postawą rosyjskich ambasadorów, traktujących naszą Ojczyznę jako niemal całkowicie podporządkowane sobie państwo. Polacy chcieli więc nareszcie „korzystać z pory, w jakiej się Europa znajduje i z tej dogorywającej chwili, która nas samym sobie wróciła, wolni od hańbiących obcej przemocy nakazów”. Wraz z gotowością, aby wykorzystać szansę, jaką daje historia, szło w parze pragnienie właściwie uporządkowanej hierarchii wartości. Polegała ona na tym, aby „egzystencję polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu” cenić wyżej niż własne życie i „szczęśliwość osobistą”. Twórcy Konstytucji byli w pełni przekonani, że miłość Ojczyzny jest ważniejsza od czysto partykularnych, skądinąd bardzo słusznych, pragnień i oczekiwań. I choć, jak doskonale wiemy, samo uchwalenie Konstytucji nie zapobiegło interwencji wojsk, najpierw rosyjskich, a następnie pruskich, i po dwóch latach doszło do drugiego rozbioru Polski, to jednak ojcowie Konstytucji w pełni zasłużyli sobie na to, co zostało zapisane w jej Preambule: „na błogosławieństwo, na wdzięczność współczesnych i przyszłych pokoleń”. Własnym szlachetnym myśleniem pokazali bowiem, jak kochaną Ojczyznę można i należy miłować miłością prawdziwie świętą.

Od tragicznego dla naszej historii pierwszego rozbioru Polski mija w tym roku 245 lat, zaś od uchwalenia budzącej nadzieję na uratowanie Rzeczypospolitej Konstytucji 3 Maja mija lat 226. To dość oddalone od nas w czasie wydarzenia. Natomiast ciągle bliskie pozostaje nam ich przesłanie – z jednej strony przestroga, z drugiej wskazanie drogi ratunku i ocalenia. Tą drogą jest pełna poświęcenia i ofiarności miłość do Ojczyzny. Często, przy różnych okazjach, mówił o niej święty Jan Paweł II. Pamiętamy jego słowa, wypowiedziane w dniu 16 czerwca 1983 roku na warszawskim Okęciu, kiedy rozpoczynał swą drugą pielgrzymkę do Polski. Formalnie trwał wtedy jeszcze stan wojenny, w więzieniach i miejscach internowania znajdowało się wiele osób związanych z narodowym zrywem „Solidarności”, wielu było prześladowanych, między innymi ks. Jerzy Popiełuszko. W tych trudnych czasach Ojciec Święty przypominał o konieczności kochania Polski – mimo wszystko. Mówił On wtedy: „Ojczyzna jest naszą matką ziemską. Polska jest matką szczególną. Niełatwe są jej dzieje, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich stuleci. Jest matką, która wiele przecierpiała i wciąż na nowo cierpi. Dlatego też ma prawo do miłości szczególnej”.

Nie inaczej jest dzisiaj. Polska cierpi także w naszych czasach. Cierpi z powodu obojętności na jej los ze strony wielu jej synów i córek. Cierpi z powodu różnego rodzaju egoizmów, gdy interesy własne lub interesy różnych grup i struktur społeczno-politycznych stawiane są wyżej niż jej dobro. Cierpi z powodu gorszących podziałów, także wtedy, gdy miłość do niej pragnie się utożsamiać ze skrajnym nacjonalizmem. Również dzisiaj Polska ma „prawo do miłości szczególnej”. Ma prawo do naszego patriotyzmu. Do patriotyzmu wszystkich jej obywateli.

Dobitnie mówią o tym polscy biskupi, którzy w marcu tego roku na Zebraniu Plenarnym przyjęli obszerny dokument, zatytułowany Chrześcijański kształt patriotyzmu. Wpisuje się on w zwyczajne nauczanie Kościoła, w tym w wypowiedzi papieży: Piusa X, Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka. Nawiązuje on również do Listu Episkopatu Polski o chrześcijańskim patriotyzmie z 5 września 1972. Wszystkie te wypowiedzi podkreślają,  iż autentyczne formy miłowania zarówno samego siebie, jak i drugiego człowieka, mają swe źródło w Bogu, który jest Miłością. Do tych autentycznych form miłowania należy również patriotyzm, wypływający z uniwersalnego nakazu miłości bliźniego. Dlatego też biskupi polscy, czy to przed prawie pięćdziesięciu laty, czy obecnie, z całą mocą głoszą następującą prawdę: „Choć człowiek stawia wartości ojczyste bardzo wysoko, to jednak wie, że ponad narodami jest Bóg, który jedyny ma prawo do tego, aby ustanawiać najwyższe normy moralne, niezależnie od poszczególnych narodów. Takie poczucie rzeczywistości opiera patriotyzm na prawdzie, oczyszcza go i uzdalnia do pogłębienia świadomości wspólnoty rodziny ludzkiej” (n. 2).

Z tak rozumianym patriotyzmem łączą się: miłość bliźniego, solidarność, odpowiedzialność za los konkretnych ludzi, otwartość na współpracę z innymi, obywatelskie zaangażowanie, społeczna i gospodarcza kreatywność, uczciwość i sumienność, wrażliwość na cierpienie i krzywdę, która dotyka innych ludzi i inne narody, szacunek dla innych kultur i języków (por. n. 2, 9).

Jeśli źródłem i fundamentem autentycznego patriotyzmu jest Bóg, który jest miłością, to podstawowym środowiskiem, w którym patriotyzm może się rozwijać i kształtować, jest rodzina. Jak zauważają polscy biskupi, „dziś (…) patriotyzm wyrażać się powinien w życiu naszych rodzin, które są pierwszą szkołą miłości, odpowiedzialności i służby bliźniemu” (n. 4). Z tego wynika „szczególna misja rodziny”. Wiemy bowiem doskonale, że „w naszej historii, zwłaszcza, gdy nie istniało wolne państwo polskie, była ona najważniejszą szkołą patriotyzmu”. Nie inaczej jest obecnie. „Także dziś, w wolnej Rzeczpospolitej – czytamy w dokumencie Chrześcijański kształt patriotyzmu – przywilej i moralny obowiązek budzenia i kształtowania postaw patriotycznych, podobnie jak przekaz wiary i wychowanie, spoczywają nade wszystko na rodzinie. To bowiem w realiach życia domowego, w których wspólnie sprostać trzeba codziennym wyzwaniom, trudom i niepokojom poznajemy głęboki sens miłości, życzliwości, odpowiedzialności, ofiarności i poświęcenia, na których się opiera patriotyzm. To w rodzinie, w jej szczególnej bliskości, doświadczamy wartości, jakimi są zakorzenienie i solidarność, wierność i wspólnota. To niepowtarzalne dzieje naszych rodzin, w których objawia się całe bogactwo ludzkiej egzystencji, uczą nas, że moralną miarą działań – również tych społecznych czy patriotycznych – winien być nie tylko wzniosły program ideowy, ale także los i twarz konkretnego, żyjącego z nami człowieka. W tych niepowtarzalnych dziejach każdej z rodzin, historia narodowa splata się z lokalną specyfiką małych ojczyzn i życiowymi wyborami pojedynczych osób, czyniąc patriotyzm żywym, bogatym i różnorodnym. To w rodzinach rozwijamy naszą osobowość, odkrywamy zdolności i talenty, uczymy się wiary we własne siły, kształtujemy otwartość i życzliwości wobec świata, co z czasem czyni z nas aktywnych obywateli” (n. 9).

Patriotyzm, który tak wspaniale objawił się w dziejach naszego narodu w związku z uchwaleniem Konstytucji 3 Maja i którego problematykę pogłębił ostatni dokument Konferencji Episkopatu Polski, nie może się urzeczywistnić bez Chrystusowego krzyża. Nie ma prawdziwego patriotyzmu bez krzyża, ponieważ właśnie w nim w pełni ukazała się miłość Boga do człowieka. Patriotyzm, w swej istocie będący miłością Ojczyzny, jest miłością trudną. Wymaga on zaparcia się samego siebie, zaprasza do ofiarności, zakłada możliwość cierpienia. Krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa nadaje patriotyzmowi najgłębszy sens. Sens antropologiczny i zarazem zbawczy. Zawsze bowiem wtedy, gdy ktoś jest gotowy poświęcać się dla dobra wspólnego, dla jego budowania i utrwalania, spełnia on siebie – jak pisał w książce Osoba i czyn kardynał Karol Wojtyła – jako osoba. Spełnia się – czyli doprowadza siebie do pełni. Jeżeli zaś ktoś swoją miłość do Ojczyzny łączy z krzyżem, sam w konsekwencji upodabnia się do Chrystusa. Przejmującym tego wyrazem jest wizerunek Matki Boskiej Katyńskiej, trzymającej w swych ramionach martwe ciało Chrystusa, które przypomina zamordowanych strzałem w tył głowy polskich oficerów.

Jest rzeczą znamienną, że w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski liturgia Kościoła każe nam czytać fragment Janowej Ewangelii o Maryi, Matce Chrystusa, stojącej pod Jego krzyżem. Trwając na Golgocie, stała się Ona szczególnym świadkiem miłości Chrystusa. Wtedy też z woli Syna stała się Matką Jana,  a przez to – Matką wszystkich wierzących. Odtąd uciekając się do Niej jako Matki, uczymy się od Niej prawdziwej miłości. Także miłości do Ojczyzny. A równocześnie uczymy się zawierzać nasze polskie losy Jej matczynej opiece.

Dzisiaj, przeżywając w katedrze wawelskiej świętą Eucharystię, naszymi najbardziej szlachetnymi myślami zdążamy w stronę Jasnej Góry. Wzorem naszych przodków przed Cudownym Wizerunkiem Czarnej Madonny stajemy do Apelu, wołając: „Maryjo, Królowo Polski, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam!”. Jesteśmy przy Tobie, Maryjo, która stoisz pod krzyżem Swojego Syna. Pamiętamy o Twojej nieustannej opiece, dzięki której, na przekór dziejowym zawieruchom, istniejemy jako naród. Czuwamy nad naszą miłością do Boga i do drugiego człowieka. Czuwając tak, prosimy, nasza Matko i Królowo, abyś była Opiekunką naszych rodzin. Abyś Swoją przedziwną miłością do naszego narodu uczyła nas kochać naszą Ojczyznę. Abyś była Nauczycielką naszego polskiego patriotyzmu.

Amen.

ZOBACZ TAKŻE