Wielki Piątek 2019
Kalwaria Zebrzydowska
Arcybiskup Marek Jędraszewski
Metropolita Krakowski
Polityczne i kulturowe kuszenie współczesnego świata
„Był to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej. [Piłat] rzekł do Żydów: «Oto król wasz!». A oni krzyczeli: «Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!» Piłat rzekł do nich: «Czyż króla waszego mam ukrzyżować?». Odpowiedzieli arcykapłani: «Poza Cezarem nie mamy króla». Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano” (J 19, 14-16).
To, co swój finał znalazło na sądzie przed Piłatem, zaczęło się jednak dużo wcześniej. Walka z Panem Jezusem ze strony arcykapłanów, uczonych w Piśmie i faryzeuszów trwała niemal od samych początków Jego nauczania. Nie chcieli słuchać Jego słów jako prawdy o Bogu pełnym miłosierdzia. Jeśli przybywali na miejsca, w których nauczał, to jedynie po to, aby Go pochwycić na słowie i oskarżyć. Na dokonane przez Niego cuda patrzyli jako skutek Jego współpracy z Belzebubem, władcą złych duchów. Mówiąc dzisiejszym językiem, w pełni świadomie tworzyli wokół Niego czarny pijar. Chodziło o psychologiczne „przygotowanie terenu”. Chodziło o to, aby w chwili Jego aresztowania nikt z ludzi, nawet najbardziej Mu bliskich, podziwiających mądrość Jego nauczania i zafascynowanych Jego cudami, nie stanął w Jego obronie. Żeby pozostał sam, opuszczony przez wszystkich.
Kluczowym momentem stał się cud wskrzeszenia Łazarza. On to stał się bezpośrednim powodem tego, że na Jezusa wydano zaocznie wyrok śmierci. Jak podaje św. Jan Ewangelista, „niektórzy z [Żydów] udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił. Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę i rzekli: «Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród»” (J 11, 46-48).
Niepokój arcykapłanów i faryzeuszów miał więc charakter czysto polityczny. Żaden z nich – a byli to przecież ówcześni duchowi przywódcy narodu izraelskiego – nie postawił sobie pytania na temat tego, na co Pan Jezus chciał poprzez ten cud wskazać. Nikt z nich nie chciał wyciągnąć wniosku, że oto sam Bóg udzieloną Jezusowi mocą dokonywania cudów pragnie potwierdzić, że Jezus jest naprawdę Jego Synem. Dokonywane przez Niego cuda bynajmniej nie rodziły w arcykapłanach i faryzeuszach radości, że oto upragniony i wyczekiwany przez całe wieki Mesjasz jest pośród nich. Przeciwnie, cuda sprawiane przez Pana Jezusa rodziły poczucie zagrożenia i lęku, że synowie Izraela „uwierzą w Niego i [że, w konsekwencji,] przyjdą Rzymianie i zniszczą” świątynię jerozolimską i cały naród.
Niepokoje Wysokiej Rady przeciął w pewnym momencie arcykapłan Kajfasz, stosując również całkowicie polityczne rozumowanie: „Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród” (J 11, 49a-50). Wobec takiego postawienia sprawy rachunek zysków i strat stał się dla członków Wysokiej Rady w pełni oczywisty. Jak pisze św. Jan, „tego więc dnia postanowili Go zabić” (J 11, 53). To był pierwszy wyrok na Niego.
Pan Jezus był tego wszystkiego świadom. Co więcej, jednoznacznie osądził postawę Żydów, którzy nie chcieli uznać Jego cudów, a przewrotnie odrzucając ich religijny wymiar, wybrali drogę czysto politycznych kalkulacji i rozumowań. Powiedział więc w Wieczerniku do Apostołów: „Gdybym nie dokonał wśród nich dzieł, których nikt inny nie dokonał, nie mieliby grzechu. Teraz jednak widzieli je, a jednak znienawidzili i Mnie, i Ojca mego. Ale to się stało, aby się wypełniło słowo napisane w ich Prawie: Nienawidzili Mnie bez powodu” (J 15, 24-25).
Ta nienawiść w skali dotychczas niespotykanej doszła do głosu w chwili, kiedy Pan Jezus stanął przed sądem Kajfasza. Najpierw postanowiono posłużyć się kłamstwem jako podstawą do wydania wyroku skazującego. Jak pisze św. Mateusz, „arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić. Lecz nie znaleźli, jakkolwiek występowało wielu fałszywych świadków. W końcu stanęli dwaj i zeznali: «On powiedział: “Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować”». Wtedy powstał najwyższy kapłan i rzekł do Niego: «Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie?». Lecz Jezus milczał” (Mt 26, 59-63a).
Gdy więc nie udało się postawić zarzutów na podstawie zeznań fałszywych świadków, Kajfasz postawił sprawę na poziomie stricte religijnym. „Rzekł [więc] do [Jezusa]: «Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?»” (Mt 26, 63b). W tej sytuacji Pan Jezus musiał dać pełne świadectwo o sobie, mimo że doskonale wiedział, jaka będzie reakcja Kajfasza. Przecież arcykapłan z góry odrzucał to, że jest On Mesjaszem i w absolutny sposób wątpił w Jego Boskie pochodzenie. Po prostu w Niego nie wierzył. Odrzucał zatem argumentację, którą Chrystus przedstawił Apostołom: „Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła!” (J 14, 11). Kajfasz nie chciał uznać nadprzyrodzonego charakteru tych Jezusowych dzieł i dlatego na wyznanie Pana Jezusa, że jest Mesjaszem, Synem Bożym, teatralnym gestem „rozdarł swoje szaty i rzekł: «Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam się zdaje?»” (Mt 26, 65-66a). Członkowie Wysokiej Rady jednogłośnie odpowiedzieli: „Winien jest śmierci” (Mt 26, 66b). W ten sposób zapadł na Jezusa już drugi z kolei wyrok.
Jednakże ten wyrok domagał się zatwierdzenia ze strony rzymskiego prokuratora, którym w tamtym czasie był Poncjusz Piłat. Gdy już po wstępnym przesłuchaniu Piłat się zorientował, że Jezus jest niewinny, a przez to niesłusznie oskarżany, arcykapłani i cała Wysoka Rada zastosowali wobec niego polityczny szantaż: „Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi” (J 19, 12). Prokuratorowi rzymskiemu, który wątpił w istnienie obiektywnej prawdy, domagającej się obrony aż po narażenie się innym, pozostało już tylko to, co do historii ludzkości przeszło jako Piłatowe umycie rąk. Jak podaje św. Mateusz, „Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: «Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz»” (Mt 27, 24). Następnie „uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie” (Mt 27, 26). To był trzeci, ostateczny wyrok – tym razem ze strony ówczesnej władzy politycznej – jaki zapadł na Jezusa: okrutna śmierć przez ukrzyżowanie.
Trwające już prawie dwa tysiące lat dzieje Kościoła są pełne podobnych procesów politycznych, które kolejni władcy tego świata wytaczają chrześcijanom. Schemat stosowanego przez nich szantażu pozostaje w swej istocie niezmienny i brzmi zawsze tak samo: jeśli jesteś wyznawcą Chrystusa i Jego Ewangelii, to znaczy, że jesteś wrogiem: cesarza, króla, jakiegoś innego władcy czy też jakiegoś wysokiego urzędnika państwowego.
W minionym dwudziestym wieku szantaż ten brzmiał: jeśli jesteś wyznawcą Chrystusa i Jego Ewangelii, to znaczy, że jesteś wrogiem bolszewickiego pierwszego sekretarza partii komunistycznej lub niemieckiego Führera.
Natomiast obecnie, w wieku dwudziestym pierwszym, szantaż ten brzmi następująco: jeśli przyznajesz się publicznie do Chrystusa i chcesz wprowadzać do swego życia Jego nauczanie na temat powołanego do szczęśliwości wiecznej człowieka, znaczy to, że:
– należysz do Ciemnogrodu;
– jesteś wrogiem poprawności politycznej;
– nie uznajesz zasady tolerancji;
– nie znasz smaku prawdziwej wolności;
– jesteś fanatykiem;
– jesteś faszystą;
– jesteś przeciwnikiem Światowej Organizacji Zdrowia, zalecającej deprawację dzieci i pozbawianie ich niewinności już w wieku przedszkolnym;
– jesteś homofobem, walczącym z Kartą LGTB;
– walczysz z postępem ludzkości.
Tak właśnie skonstruowany opis współczesnych napięć kulturowych jest pierwszym etapem kuszenia, jakiemu wszyscy jesteśmy codziennie poddawani. Drugi etap polega na zachęcie do tego, abyśmy się wewnętrznie określili, kim naprawdę jesteśmy. Chodzi o to, abyśmy stwierdzili: przecież wcale nie jesteśmy ani fanatykami ani faszystami, podobnie jak nie jesteśmy homofobami; wręcz przeciwnie: kochamy wszystkich ludzi i kochamy wolność, dzięki czemu jesteśmy tolerancyjni, przede wszystkim zaś zależy nam na postępie całej ludzkości. Stwierdziwszy to wszystko, zostajemy poddawani presji trzeciego etapu kuszenia. Nakłania on nas do wydania wyroku śmierci na Chrystusa i Jego Ewangelię. Sprowadza się to do przyjęcia, z jednej strony, takiego stylu myślenia i postępowania, jakby Go w ogóle nie było, a z drugiej strony do walki z wszelkimi zewnętrznymi, także symbolicznymi, przejawami Jego obecności we współczesnym świecie.
O tym, że tak naprawdę jest, świadczy olbrzymia fala lewackiego hejtu i ogromny potok wprost niegodnych i pełnych pogardy słów, które rozlały się po całym świecie, także w Polsce, w odniesieniu do tych wszystkich osób, które się modlą i które chcą materialnie wspierać w dużej mierze strawioną kilka dni temu pożarem paryską katedrę Notre Dame.
Tymczasem nam, rozważającym tutaj, w Kalwarii Zebrzydowskiej, w dzisiejszy Wielki Piątek 2019 roku misterium iniquitatis – tajemnicę zła, jakie przed wiekami przed sądem Piłata dotknęło Pana Jezusa, który nazwał się Prawdą (por. J 14, 6), pozostaje jedno wielkie przeświadczenie: tylko prawda może nas wyzwolić (por. 8, 32). I o tę bezwzględną wierność ewangelicznej prawdzie prosimy dziś Pana, który dla nas umarł i zmartwychwstał. Prosimy Go, abyśmy dzięki Niemu nie ulegli kuszeniu ze strony współczesnego swiata i abyśmy każdego dnia naszego życia mogli być prawdziwie wolnymi ludźmi.