Homs to trzecie co do wielkości miasto w Syrii. W czasie wojny w całości zostało przejęte przez Państwo Islamskie. Przykładem trudnej sytuacji tutejszych chrześcijan był fakt podłożenia bomby pod tron w katedrze melchickiego metropolity Homs.
– Gdy obejmowałem diecezję, trwała wojna. Miasta i parafie były w rękach Państwa Islamskiego. Początek wyzwalania ludności i parafii to maj 2014 roku. Odzyskaliśmy dzięki Bogu osiem zniszczonych kościołów, także i Katedrę Matki Bożej Królowej Pokoju w Homs, konkatedrę w Jabrud, jeden kościół w Al-Kusajr oraz dwa klasztory. Dzięki Bogu wojna minęła. Ale mamy teraz inną wojnę, trudniejszą niż wojna militarna – wojnę ekonomiczną. Tym, co nas dotyka najmocniej, tym, co nas niepokoi, jest dewaluacja pieniądza. Dzięki Bogu ten czas Bożego Narodzenia daje nadzieję, o którą prosimy Dzieciątko Jezus: żeby zesłało nam pokój, bo Ono jest Księciem Pokoju – mówił abp Jean-Abdo Arbach, melchicki metropolita Homs. Aby zobrazować zniszczenia, abp Arbach pokazał miasto pielgrzymom z Krakowa.
Powalone bloki, zniszczone domy, spalone samochody. Ubóstwo, brak dachu nad głową, brak prądu i ogrzewania, a temperatura w nocy spada do zera. Odzyskane kościoły i zgromadzenia, które działają na terenie diecezji dają nadzieję miejscowej społeczności. Również w sierocińcach, które prowadzi diecezja, i gdzie znajduje się ponad 600 dzieci, nie brakuje nadziei oraz radości tych najbardziej bezbronnych, którym wojna zabrała wszystko. W budowaniu normalności pomagają polskie państwo i Kościół, które finansowo wspierają prowadzenie szkół, świetlić oraz wyżywienie miejscowej społeczności.
Abp Arbach buduje kościół dla trzytysięcznej społeczności melchickich katolików. Przy kościele będzie działało również centrum pastoralne wyposażone w aulę konferencyjno-teatralną, sale do warsztatów z rysowania Ikon, a także świetlica dla dzieci. Brakuje jeszcze ok. 300 tys. euro na wykończenie. – Ale z pomocą Bożą i otwartym sercem dobrych ludzi wierzę w ukończenie tego dzieła – mówi melchicki metropolita Homs.
W Homs abp Marek Jędraszewski odwiedził także klasztor jezuitów, przed którym modlił się nad grobem księdza Fransa van der Lugta, holenderskiego jezuity zamordowanego 7 kwietnia 2014 r. Po wybuchu wojny domowej w 2011 r., a potem po rozpoczęciu oblężenia Homs ksiądz van der Lugt konsekwentnie odmawiał wyjazdu z miasta i pozostał w nim jako jedyny europejski misjonarz, pomagając ofiarom wojny i głodu. – Inni duchowni opuścili tę strefę, która wkrótce została otoczona przez nieprzyjaciół. On był z najbiedniejszymi, z grupą młodych ludzi, dla których był ojcem i pasterzem. Uważali go za świętego. Swoją postawą umacniał ich w nadziei, że przyjdzie dzień wyzwolenia, a także w nadziei, że służą Panu Jezusowi i mogą oczekiwać przejścia z tego świata, który niekiedy jest światem ciemności, zła, wojny do świata, gdzie będzie pełna światłość – Zmartwychwstały Chrystus – zwracał uwagę abp Marek Jędraszewski.
W styczniu 2014 r. ksiądz van der Lugt nagrał flimy z dramatycznymi apelami do społeczności międzynarodowej o pomoc żywnościową dla umierającego miasta. 7 kwietnia został zamordowany strzałem w głowę przez zamaskowanego napastnika na dziedzińcu swojego klasztoru. Pochowano go następnego dnia w klasztornym ogrodzie. Jego grób nawiedzają chrześcijanie i muzułmanie. W Homs uważany jest za świętego. Morderstwo księdza van der Lugta, będącego uosobieniem postawy służby i pojednania, wywołało oburzenie na całym świecie i, jak się wydaje, zmobilizowało nieco państwa europejskie, rozgrywające swoje interesy w Syrii, do poszukiwania dróg wyjścia z niekończącej się wojny. – To przejmujące miejsce, gdzie zamordowano kapłana, który pozostał z grupą młodych ludzi, dla których był pasterzem i ojcem – mówił nad grobem księdza van der Lugta abp Jędraszewski.
Krakowscy pielgrzymi odwiedzili w Homs także szkołę, która funkcjonuje m.in. dzięki finansowemu wsparciu z polskich Kościoła i państwa. W placówce prowadzonej przez jezuitów uczą się zarówno dzieci chrześcijańskie, jak i muzułmańskie. – Bardzo ważne jest abyśmy, jako Kościół w Polsce, takie projekty wspomagali, bo dzięki nim dzieci uczą się żyć razem i – da Pan Bóg – nigdy nie będą przeciwko sobie stawały jako osoby dorosłe, bo będą wiedziały, co znaczy być razem i budować przyszłość własnego kraju.